Poza kilkoma wyjątkami, 2018 rok jakoś nie powalał pod kątem filmowym, ale nauczyłem się też zbytnio nie narzekać, bo robiłem już gorsze listy w przeszłości. Spora dominacja dzieł gatunkowych w tym podsumowaniu świadczy, że arthouse ostatnimi czasy coś nie może mnie zaskoczyć. Inna sprawa, że dość często ciężko jest zobaczyć pozycje, na które czekam. Część z nich zapewne nadrobię dopiero gdzieś w 2019 roku. I tak jak przypuszczałem przy okazji zeszłorocznego podsumowania, "Nić widmo" okazała się bezkonkurencyjnym zwycięzcą. Ten film jest tak dobry, że właściwie powinien zająć wszystkie dziesięć miejsc na liście. Godne odnotowania (bez kolejności): Zimna wojna (reż. Paweł Pawlikowski) To druga z rzędu perfekcyjna imitacja stylu filmów europejskich z lat 50 i 60. Jednak "Zimna wojna" bardziej porusza niż w przypadku „Idy”. Wszystko za sprawą niebywałych ról Joanny Kulig oraz Tomasza Kota. Coby nie mówić o Pawlikowskim, potrafi nie tylko reżysero...
Blog filmowo-muzyczny