Ludzkość, reż. Bruno Dumont, rok 1999
Z wykształcenia filozof, Bruno Dumont błysnął w 1997 roku Bressonowskim debiutem Żywot Jezusa, akcentując nowy głos w francuskim kinie, które zaczynało ponownie nabierać rozpędu. Potwierdzeniem tego była twórczość reżyserów jak Claire Denis, Oliviera Assayasa i Arnaud Desplechina, rokująca optymistyczną przyszłość dla kina autorskiego we Francji. Dumont potwierdził swój talent dwa lata później filmem Ludzkość. W tym rygorystycznym, długim dziele, za punkt wyjścia twórca obrał sobie konwencję dramatu kryminalnego, wywracając ją do góry nogami. Próżno można doszukać się w jego filmie elementarnych cech gatunkowych kryminału - nie uświadczymy wartkiej akcji, a raczej jej brak. Tempo narracji jest co najwyżej żółwie. Protagonista to antyteza bohatera filmów kryminalnych - nie posiada wybitnej inteligencji, intuicji, błyskotliwości. Zamiast tego jest ociężały, introwertyczny i sprawia wrażenie jakby zaraz miał przejść załamanie nerwowe. Nie usłyszymy dramatycznej, zwiększającej napięcie muzyki, bo dla Dumonta ścieżką dźwiękową jest otoczenie. Dominują długie ujęcia, z częstymi zbliżeniami. Być może reżyser stworzył w Ludzkości nową kategorię - naturalistyczny dramat kryminalny.
Przez chwilę wszystko przebiega według utartego szlaku wyeksploatowanego gatunku - na początku dowiadujemy się o brutalnym morderstwie na 11 letniej dziewczynce. Trwa to jednak zaledwie trzy minuty. Akcja się zatrzymuje w tym miejscu i reżyser zupełnie ignoruje chęć ukazania nam śledztwa policji. Zamiast tego skupia się na przedstawieniu życia trójki bohaterów - wrażliwego policjanta Pharaona i jego przyjaciół, Josepha i Domino, którzy są parą. Obserwujemy ich jak udają się razem do restauracji czy nad morze, a wszystko w takim tonie, jakby morderstwa wcale nie było. Pharaon skrycie darzy uczuciem Domino, która wiedząc o tym, woli prowadzić z nim grę pozorów. O przeszłości głównego bohatera dowiadujemy się niewiele, prócz tego, że pochodzi z malarskiej rodziny i dwa lata przed morderstwem stracił dziewczynę i dziecko. Dopiero po ponad czterdziestu minutach Dumont powraca do sprawy, ale jego metoda przedstawiania śledztwa daleko odbiega od przyjętych norm kryminalnego kina, ponieważ nie dowiadujemy się nic, co mogłoby odsłonić rąbka tajemnicy. Dumont ostentacyjnie nie wyjaśnia nam niczego, pozostawiając widza z masą pytań i oczekiwań. W jego obserwacjach, na przykładzie powyższej trójki bohaterów widzimy na czym polega tytułowa ludzkość - na braku prawdziwej więzi, uczuć, zaspokajaniu popędów seksualnych.
Ludzkość, dramat tyleż oryginalny, co nieprzystępny i bezkompromisowy, spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki - przyznano mu Grand Prix na festiwalu w Cannes w 1999 roku. Również aktorzy, którzy grali Pharaona i Domino, Emmanuel Schotté oraz Séverine Caneele, zdobyli główne nagrody, co spotkało się z burzliwą reakcją publiczności, wygwizdującą werdykt jury. Stało się zapewne tak, ponieważ Dumont w swoim filmie postawił na naturalistyczną, silnie indywidualną wizję, w której nie ma miejsca na zaspokajanie oczekiwań widzów, a zmuszanie ich do podjęcia wyzwania intelektualnego.
★★★½
Komentarze
Prześlij komentarz