W styczniu/lutym 2012 wychodzi nowy magazyn "Coś Na Progu", w którym będę zamieszczał swoje teksty. Tematyka będzie taka jak widać na okładce - motywem przewodnim pierwszego numeru jest H.P. Lovecraft, znajdzie się w nim też sporo ciekawej publicystyki (nie związanej wyłącznie z Lovecraftem). Nie pozostaje mi nic innego pisać, jak tylko gorąco zachęcać do sięgnięcia po "Cosia", gdy się już ukaże.
Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej
Kibicuję :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńJeszcze wracając do tego nieszczęsnego Miike... nie zrażaj się przypadkiem moimi złośliwościami z tamtej dyskusji;) Naprawdę kilka filmów mu się bardzo udało. "Graveyard..." początkowo wpisuje się w te rejony, których w jego wypadku tak nie lubisz, ale ostatecznie oferuje "artystyczne katharsis", którym zachwyciliby się starożytni;]
OdpowiedzUsuńDaj spokój. Nie było powodów żebym się zrażał. Wiadomo, że były to żarty. Nigdy nie skreślałem faceta, bo ma tak dużą filmografię, że na pewno coś się trafi w niej ciekawego. A te "Graveyard of Honor" zbadam, bo zapowiada się na całkiem zacne kino. "Dead Or Alive" też trzeba nadrobić.
OdpowiedzUsuń:) Ja muszę sobie zrobic jakiś maraton Miike, dawno nie widziałem tych filmów. DoA fajna rzecz. Każda część zupełnie inna. Dwójka jest świetna.
OdpowiedzUsuńA ile widziałeś jego filmów?
OdpowiedzUsuńPonad połowę. Czyli za dużo.
OdpowiedzUsuńNieźle. Nie wiedziałem, że ty taki biegły z jego filmografią.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu to był jeden z moich absolutnych ulubieńców. Najpierw miałem mieszane uczucia i niezbyt często mnie do niego ciągnęło. Przede wszystkim bałem się tej jego słynnej hiper-przemocy, etykietki gore, którego to ogólnie nie lubię. Przez to jak ognia unikałem seansów "Ichi the Killer" czy "Gry wstępnej". Przełamałem się po seansie "Graveyard...", który to przecież do najbardziej znanych jego filmów zdecydowanie się nie zalicza. Zacząłem więc strasznie grzebać w poszukiwaniu tego typu perełek.
OdpowiedzUsuńTo specjalista od łamania zasad, tak gatunkowych, jak realizacyjnych, także od groteski i zacierania granic między kolejnymi, teoretycznie nieprzystającymi do siebie konwencjami. Bardzo mi to imponowało. Dziś już niekoniecznie.
Aha. Ja też właśnie byłem zrażony tą jego słynną przemocą, bo raczej mnie mierzi jeżeli ktoś nadużywa tych klimatów dla samego efekciarstwa. Nawet "Audition", bardzo zacny film w swoim przedziale, jakoś mną tak nie wstrząsnął, choć dosyć dobry z tego dramat był, co mnie zadziwiło. Teraz jestem, jakby to powiedzieć, bardziej otwarty na wszystko, więc jakieś gore, czy inne rzeczy, mnie nie odstraszają. Pewnie będziesz widział na filmwebie jakąś ocenę, gdy po któryś film sięgnę tego szaleńca. Póki co trzeba się zajmować bardziej aktualnymi filmami, bo za dużo później tyłów jest.
OdpowiedzUsuńA czytałeś ty Lovecrafta?
OdpowiedzUsuńBo nie pamiętam, żeby był na liście na rym
pozdrawiam
A co to ma do rzeczy? ;) "Zew Cthulhu" kiedyś czytałem. I proszę się ujawniać na przyszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam