Przejdź do głównej zawartości

Rodzina Soprano - popkulturowy majstersztyk



Fascynacja mafią/przestępczością zorganizowaną od niemalże pół wieku jest mocno zakorzeniona w świadomości kulturowej. Dzieje się to za sprawą głośnych filmów gangsterskich, tak często cytowanych w przeróżnych formach medialnych, żeby nie wymieniać tych najważniejszych: dwóch pierwszych części Ojca Chrzestnego Francisa Forda Coppoli, Chłopców z ferajny Martina Scorsese, Człowieka z blizną Briana De Palmy czy Dawno temu w Ameryce Sergio Leone. Gatunek filmów gangsterskich jest bez wątpienia niepodzielną własnością Amerykanów, choć pojawiają się wybitne wyjątki w postaci arcydzieł francuskiego reżysera Jean-Pierre'a Melville'a (Samuraj, W kręgu zła). O ile wpływ wczesnych filmów rodzaju Małego Cezara Mervyna Leroya, Wroga publicznego Williama Wellmana i oryginalnego Człowieka z blizną Howarda Hawksa na późniejsze arcydzieła gatunku jest niepodważalny, to jednak dopiero adaptacja powieści Mario Puzo dokonała znaczącej transformacji w sposobie portretowania mafii/gangsterów. Jak ujęła Alicja Helman w książce poświęconej temu gatunkowi - Podziemny świat mroku, koszmar delirycznych snów, strefę cienia w duszy ludzkiej pokazał Coppola w kolorze, blasku i słońcu. Zamienił w olśniewający spektakl, w którym zbrodnia jest widowiskiem, a gra namiętności ludzkich objawia się niczym nie osłonięta. Obie części sagi Coppoli przedstawiały włoską mafię w Ameryce, Cosa Nostrę, jako społeczność istniejącą poza prawem, doskonale zintegrowaną, zabójczo efektywną w pociąganiu za sznurki nawet w strefie politycznej. Podążająca według kodeksów moralnych, ponad wszystko stanowiła rodzina. Sposób prezentacji w filmie Coppoli był na tyle atrakcyjny, że sprzyjał przychylnemu spojrzeniu ze strony widza na zimnokrwistych morderców, pozwalał wręcz sympatyzować  z ich losami, odczuwać złość i smutek, gdy umierali lub cierpieli. Po latach szczególnie druga część zasługuje na wielkie uznanie - ponura, symetrycznie poukładana z dwóch dużych wątków, jednym retrospektywnym, a drugim współczesnym, uwypuklającym diametralną różnicę w prowadzeniu "interesu" przez obu donów rodziny Corleone. Spektakl, jaki zaproponował Coppola przypominać może najdoskonalsze przedstawienia operowe.

Nie mniej istotnym dziełem gangsterskim w sferze kulturowej są Chłopcy z ferajny Scorsese, gwałtowny, ponad dwu godzinny opus magnum zbudowany ze znakomitej ścieżki dźwiękowej, setek bluzgów, nagłych wybuchów przemocy i narkotycznej paranoi. W hiperdynamicznym stylu ilustrował uprawianie gangsteryzmu jako najlepszą robotę na świecie, lepszą nawet od bycia prezydentem Stanów Zjednoczonych, posługując się cytatem głównego bohatera i narratora filmu, Henry'ego Hilla. Człowiek z blizną De Palmy, w odróżnieniu do poprzednich tytułów, nie cofał się w czasie do poprzednich dekad, tylko odsłaniał dzieje kubańskiego imigranta Tony Montany w czasach współczesnych, czyli latach 80. Montana był osobą owładniętą obsesją władzy i finalnie, przezwyciężoną przez własną urojoną wielkość. Doskonałe tempo narracji, jej prosta, dwuwarstwowa struktura przebiegu, znakomita rola Ala Pacino i uroczo kiczowata aura lat 80. są jednymi z wielu atutów, które przyczyniły się do wielkiej popularności tego dzieła. Oczywiście, znajdzie się wiele więcej filmów udanie portretujących gangsterów starających się spełnić swój wielki amerykański sen, czyli szybko piąć się w górę, zdobyć wielkie pieniądze i władzę, by po czasie upaść, ginąc lub gnijąc w więzieniu. Powyższe filmy, zwłaszcza Ojciec Chrzestny i Chłopcy z ferajny po latach stały się ogromną inspiracją dla bohatera mojego wpisu, mianowicie dramatu telewizyjnego Rodziny Soprano Davida Chase'a, który w ciągu sześciu znakomitych sezonów przedstawił bez wątpienia najbardziej kompletny i definitywny obraz mafii dotychczas, stając się w moim przekonaniu koronnym osiągnięciem gatunku, pomimo tego, iż jest to serial. Co ważniejsze, serial na kanwie wspomnianych klasyków, przełamywał raz zarazem wiele konwencji swego gatunku, poruszał niezliczoną ilość aktualnych problemów społecznych, by przy okazji swoją złożonością i głębią ustanowić nowe i ambitniejsze reguły dla tworzenia postaci serialowych. Nie podlega dziś dyskusji, że Rodzina Soprano była główną przyczyną podniesienia serialu do rangi dzieła sztuki, procesu, który rozpoczął David Lynch w Miasteczku Twin Peaks. A skąd takie wnioski? Ja wyróżniam trzy aspekty, które czynią ten serial wielkim osiągnięciem.

Pierwszym aspektem jest portret kryzysu maskulinizmu w osobie głównego bohatera serialu, Tony'ego Soprano (mistrzowsko zagranego przez Jamesa Galdonfiniego). Posunięcie o tyle pomysłowe i genialne, bo jak doskonale wiadomo filmy gangsterskie wypełnione są modelami twardych, bezlitosnych, despotycznych samców alfa. Pierw kapitan, a następnie boss rodziny z New Jersey, jest fascynującą postacią, ukonstytuowaną z wielu sprzeczności, archetypem antybohatera. Poznajemy go na samym początku w oryginalny i nietypowy sposób, bo w trakcie wizyty u psycholog, dr. Melfi (zagranej przez Lorraine Branco). Kolejne odstępstwo od reguły - gangster poszukujący pomocy u psychologa (lekkie nawiązanie do Depresji gangstera, ale bez komediowej, farsowej otoczki). Bohater jest przekonany o pokoleniowej klątwie rodziny Soprano, która objawia się w depresji i atakach paniki. Jednak o ile dla Soprano jest to główny problem, to dla widza jest detalem w znacznie bardziej skomplikowanym portrecie psychologicznym.  Dość szybko wyłania się figura emocjonalnie chwiejna, negatywnie napiętnowana do życia przez nieudane dzieciństwo i relacje z własną matką, Livią.


Poprzez terapię, prawdopodobnie zbliżający się do kryzysu wieku średniego, Soprano dowiaduje się, że cierpi na szczególny kompleks matki: paranoicznej, niezadowolonej z życia persony, która każdą swoją decyzją i deprecjonującym stosunkiem wobec niego dokonywała stałego wyłomu w jego psychice. Problem ten przejawi się później w postaci partnerek, jakie będzie miał na boku, przypominających z charakteru matkę, i relacjach z porywczą, starszą siostrą Janice. Da się wyłonić także jeszcze jeden kompleks - madonny/ladacznicy. Kochanki są dla niego seksualnym zaspokojeniem, którego żona nie może mu dać w pełni - jako matka jego dzieci swoją funkcję spełnia w opiekuńczości. Emocjonalny potwór z niekontrolowanym temperamentem, szczególnie dominujący i wyzyskujący w relacjach z kobietami, Soprano stara się jednocześnie odgrywać rolę dobrego i przykładnego ojca, a od czasu do czasu męża. Tak jak Michael Corleone był metaforą Ameryki, agresywnym kapitalistą lat 50., Tony Soprano jest jej XXI-wiecznym odbiciem, uwielbiającym towarzystwo pięknych kobiet, spożywającym duże ilości alkoholu hazardzistą, a w domu przybierającym twarz kochanego ojca i męża. Żyjąc na wysokim standardzie, od czasu do czasu widzimy go wątpiącego w sens egzystencji, niemalże w postawie defetystycznej. Jest to kolejny element, który niezwykle wyróżnia jego postać na tle innych gangsterów z ekranu - magnetycznego, spokojnego Vito Corleone czy jego tragicznego syna, chłodnego Michaela.

Drugim aspektem jest gatunek określany jako dramat rodzinny. Rzecz jasna to już było. W Ojcu Chrzestnym to rodzina stanowiła najwyższą wartość, stawianą ponad wszystko. Jej bezpieczeństwo było sprawą nadrzędną. Więzy rodzinne, biorąc wszystkie czynniki zewnętrzne i wewnętrzne pod uwagę, ulegały z czasem stopniowej degradacji - o ile w pierwszej części mocną ręką trzymał wszystko Vito Corleone, to w drugiej Michael Corleone, jego następca, doprowadził rodzinę do ruiny, rozrywając ją na strzępy. W Rodzinie Soprano uwypuklono i rozwinięto stosunek własnej rodziny do życia pod jednym dachem z członkiem mafii, dzięki czemu postępujący rozpad więzi rodzinnych w serialu jest wyjątkowo metodycznie sportretowany. Żona Carmela, rewelacyjnie wykreowana przez Edie Falco, jako cicha wspólniczka męża stara się przykładnie wychować swoje dzieci, zafundować im jak najlepszą edukację po to, by nie skończyły w biznesie, którym zajmuje się ich ojciec. Z początku dzieci nie wiedzą czym dokładnie zajmuje się ojciec, ale z czasem zaczynają podejrzewać, co z kolei niefrasobliwie starają się ukryć ich rodzice. Stosunek dzieci do "pracy" ojca będzie jednym z istotnych wątków serii i, jak pokaże niejeden odcinek - trzymanie ich z dala nie przeszkodzi w samoistnym rozumieniu reguł panujących w rodzinie.

To czego Ojciec Chrzestny właściwie nie miał lub mocno marginalizował, to rola kobiety, dopiero w Chłopcach z ferajny należycie rozwinięta. Lorraine Branco, grająca żonę Henry Hilla w filmie Scorsese była drugim narratorem, przedstawiającym własny punkt widzenia na to, czym jej mąż się zajmuje i czemu postanawia z nim żyć. W serialu, Carmela Soprano jest momentami nadopiekuńczą matką, kobietą zajmującą się domem, przeżywającą lata cichych upokorzeń i cierpień z powodu nagminnych zdrad jej męża, starającą się to wszystko znosić z godnością. Pomimo wielu trudności, to ona jest osobą, która trzyma rodzinę w ryzach, nawet jeśli jej własny syn A.J., przechodząc bunt młodości często się jej wypiera. Carmela doskonale wpisuje się w motyw silnie wierzącej żony-matki, wciąż zagubionej w konflikcie moralności katolickiej, nakazującej jej trwanie przy małżonku, liczenie na jego poprawę, bowiem nie wolno jej dopuścić do złamania sakramentu małżeńskiego. Silnie nakreślone postacie m.in. matki Tony'ego Livii, siostry Janice i narzeczonej kuzyna Tony'ego, Adrianny, stanowią inne przykłady wysuwania kobiet na pierwszy plan w świecie zdominowanym przez patriarchat.

Soprano pod wieloma względami są obrazem rodziny amerykańskiej, tzw. modelu nuklearnego. Problemy, jakie ich spotykają, pomimo zamożności, nie różnią się niczym innym od innych rodzin - złe wyniki i zachowanie syna w szkole, brak zdecydowania dzieci co do przyszłości, rasizm, konflikt syna z matką w dwóch pokoleniach, konflikt męża-żywiciela z próbującą usamodzielnienia żoną. Poruszanie tych kwestii udowadnia jedno - wszystkie zabójstwa, spory między rodzinami z Nowego Jorku, wymijanie się od sprawiedliwości są często drugorzędne wobec dramatu, jaki odgrywa się w domu.

Trzecim aspektem jest strona intertekstualna, lub inaczej określając - popkulturowa. Rodzina Soprano, podążając ścieżką Chłopców z ferajny, posiada niezwykle bogatą ścieżkę dźwiękową, często mocno podkreślającą lub kontrastującą dane sceny z serialu. Wykorzystywane są utwory Mazzy Star, Elvisa Costello, Radiohead, ale co istotniejsze, bogaty asortyment muzyczny często znakomicie jest umiejscawiany kontekstowo - przykładem może być słuchanie Boba Dylana przez A.J'a i jego dziewczynę w momencie silnego zaangażowania w sprawy polityczno-społeczne. To także zabawa z ironią - gdy Tony Soprano śpiewa w aucie Dirty Work Steely Dan, efekt jest jawnie dwuznaczny, bo doskonale wiemy, jaką robotą zajmuje się główny bohater. Aluzji i cytatów do innych sfer kultury odnaleźć całe mnóstwo, zawsze sprytnie wplecionych w wątki - czy to będzie rozmowa o filozofii Kierkegaarda czy porównanie reminiscencji z dzieciństwa Tony'ego do sceny spożywania magdalenki Marcela Prousta. Nawet ciekawiej robi się w bezpośrednich odniesieniach do tradycji kina gangsterskiego - wiele scen jest łudząco podobnych do tych, jakie oglądaliśmy u Coppoli czy Scorsese. Inscenizacja zamachu na Tony'ego w pierwszym sezonie wydaje się najdobitniejszym przykładem. Już same logo serialu nasuwa jednoznacznie skojarzenie. Doradca bossa, Silvio Dante (brawurowy Steven Van Zandt), co chwilę parodiuje sceny z trylogii Coppoli. Wszystko to jest o tyle imponujące, bowiem stanowi integralną część całości, fundując przy tym gratkę widzowi w odkrywaniu kolejnych śladów wpływów wielkich poprzedników filmowych. Rzadko spotyka się bohaterów tak uświadomionych o własnym statusie kulturowym - bycie gangsterem oznacza walkę ze stereotypami zwykłych ludzi, jak udowadniała to scena, w której Tony grał w golfa ze swoim sąsiadem i jego ekipą.

Skoro poruszyłem problematykę stereotypów, to w ramach małego podpunktu, trzeba oddać twórcy serialu, że jego umyślny i lekko wykrzywiony obraz opinii Amerykanów o Włochach okazał się strzałem w dziesiątkę. Jedna ze scen podczas spotkania parafialnego dobitnie wyciągnęła na wierzch magiczny ciąg skojarzeń - Cosa Nostra, John Gotti, Ojciec Chrzestny, capo, pizza, spaghetti. Jest to wiedza skrajnie powierzchowna, wynoszona zazwyczaj z filmów, aniżeli empirycznego poznania. Z tego powodu serial dosyć mocno krytykowano za przedstawianie Italo-Amerykanów w negatywnym świetle. Chase bronił się jednak argumentem, że jest to tylko obraz małej subkultury przestępczej, a nie całego narodu. Seriale zawsze były dobrą platformą do zamieszczania wszelkich stereotypów o społeczeństwie i, nie inaczej jest z Rodziną Soprano w tym względzie.

Mam świadomość, że 86 odcinków to niemała ilość, że może to początkowo odstraszyć. Jednak warto poświęcić swój czas, by chociażby przekonać się, jak genialnie i jednocześnie odważnie twórca postanowił zamknąć swoje dzieło. Wraz z inną produkcją HBO, The Wire Davida Simona, Rodzina Soprano stanowi apogeum możliwości telewizyjnych seriali, a nawet wynosi się wyżej. W końcu, gdy ceniony amerykański pisarz Norman Mailer mówi, że jest to wielka amerykańska powieść, to coś jest na rzeczy.
★★★★

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness