Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2009

Najlepsze filmy roku

Dobra, skłamałem jakiś czas temu, że "Biała wstążka" będzie moim filmem roku. Powody są dwa. Po pierwsze - uznałem, że muszę się trochę hamować w mojej niepoprawnej ostatnio admiracji dla pana Haneke. Po drugie - jego świetny (widzicie!) film, gdy go po czasie przeanalizowałem i opadł zachwyt, wzbudził trochę mniejsze emocje niż te dzieła, które go wyprzedziły. Są to jednak rozważania oparte o niuanse, więc wyjaśnię inną, dosyć nietypową jak na mnie cechę tegorocznej listy. Tak się złożyło, że połowa filmów nie jest datowana na ten rok, a 2008 i nawet 2007. Dzieje się tak ze względu usłyszenia o nich i obejrzenia po raz pierwszy dopiero w tym. Specjalnie ustawiłem sobie próg dopuszczalności do 2 lat od premiery, by nie były zbyt stare. Tego typu praktyki nie są niczym nowym, bo krytycy filmowi w taki właśnie sposób często układają swoje listy. Osobną kwestią jest to, że pewnie w 2010 roku zacznie się nadrabianie zaległości. Oczywiście np. w czerwcu 2010 będzie ta lista wyglą
Kapitalny artykuł o kończącej się dekadzie. Nie raz zrywałem boki ze śmiechu, szczególnie na końcu.

The Gun Club - przemoc, seks i używki

Ostatnio odświeżam sobie dawno nie słuchane płyty, by przekonać się na ile bronią się po dłuższym czasie nie obcowania z nimi. I tak w tej sentymentalnej wycieczce natrafiłem na dwa uwielbiane przeze mnie albumy mało znanego zespołu The Gun Club, pochodzącego z miasta aniołów. Zaczynał on na początku lat 80-tych, należąc do dosyć ciekawego, rodzącego się wówczas nurtu punk-rocka zmieszanego z bluesem, country i psychobilly w stylu The Cramps. Wśród innych zespołów były jeszcze bardziej znane X i mniej znane The Flesh Eaters. Omawiane The Gun Club było inspiracją między innymi dla The White Stripes i generalnie styl tego nurtu miał niemałe znaczenie dla całego zjawiska garage rock revival z nowego wieku. To co wyróżniało tę grupę to osoba wokalisty i gitarzysty - Jeffrey Lee Pierce'a. Ekstrawagancki, blond włosy lider o wysokim, jęczącym głosie dokonywał w swoich kompozycjach nie lada sztuki - potrafił być tak przekonywujący i hipnotyzujący w tym co robił, że uchodziło mu płaze

Oto album roku Rolling Stone'a

Zaskoczyli mnie dosyć mocno tym wyborem, ale U2 wcześniej nie miało u nich szczęścia i zajmowało nieraz drugie pozycje w podsumowaniach rocznych przy okazji albumów "The Joshua Tree", "Achtung Baby", "Zooropa" i "All That You Can't Leave Behind", więc można potraktować to jako zadośćuczynienie czasopisma dla tej wielkiej grupy. Szkoda, że przy trochę gorszym albumie.

W poszukiwaniu harmonii życia

Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna, reż. Ki-duk Kim, rok 2003 Muszę przyznać, że zaskoczył mnie ten film. Nie spodziewałem się po nim wielkich wrażeń, a okazał się wyjątkowo pięknym dziełem, traktującym fabularnie o życiu starego buddyjskiego mnicha i jego ucznia. Niby nic, ale jakże wciągające to jest. Historia przedstawia się mniej więcej tak: Będąc z dala od współczesnej cywilizacji, dwoje mnichów wiedzie spokojne życie w małej świątyni, która jest położona na wodzie. Pewnego dnia pojawia się matka z chorą córką, by prosić starego mnicha o jej wyleczenie. Młody (wówczas nastolatek) po jakimś czasie ulega pokusie i zakochuje się w dziewczynie. I tak się zaczyna jego marszruta przez życie w niekoniecznie odpowiednią stronę, ku dezaprobacie jego mistrza. Film jest podzielony na pięć części i w sposób bardzo prosty, ale szlachetny ukazuje cykliczność życia. Niewiele w nim dialogów, bo wszystko bardzo klarownie opowiada nam sam obraz. Transowa, klimatyczna ścieżka dźwiękowa bardzo ł

Ulubione filmy lat 2000-2009

Pierwsza z moich list dekadowych będzie filmowa, bo muzyczna nie jest jeszcze skończona. Specjalnie zaczynam od tej, bo muszę nadrobić jeszcze trochę zaległości filmowych z tego roku i nie tylko. Jaka była ta dekada dla filmu? Oprócz jeszcze bardziej zmasowanego ataku kina komercyjnego, głównie beznadziejnego (na szczęście było trochę wyjątków), znajdzie się też niemałą ilość przykładów tematycznie ambitnych i wyrafinowanych w formie. Może ta liczba w stosunku do poprzednich dekad XX wieku się zawęziła, a oryginalność nie była aż tak wysoka, to na otarcie łez kino autorskie wcale nie wymarło, bo kariery Jia Zhangke czy Paula Thomasa Andersona udowadniają, że wciąż może tworzyć personalne filmy. 20. Najście, reż. Alexandre Bustillo , Julien Maury, rok 2007 Klaustrofobia, zemsta, aborcja - te trzy słowa wybornie się jednoczą ze sobą w tym niesamowitym francuskim horrorze, wbijającym ostateczny gwoźdź do trumny dla wiodącego niegdyś prym kina amerykańskiego. 19. Zodiak, reż.
Podsumowanie magazynu Spin zaczyna się niezbyt ciekawie, ale dalej jest co raz lepiej, a numer jeden w kontekście ważności wybrali mądrze. Jeśli miałbym wybierać między tym podsumowaniem roku, a Q, to bez wahania biorę Spin. Teraz tylko czekam, aż udostępnią faworytów Rolling Stone'a i będę spełniony :)
Kolejna lista muzyczna się kłania. Numer jeden jest w pełni zasłużony, a na plus można jej dopisać, że dziennikarze starali się umieszczać rzeczy z bardzo różnych biegunów - od Bon Iver po M.I.A., co nie jest złe. Oczywiście konserwatyzm magazynu pozostaje, bo 36 miejsce dla najnowszej płyty U2 trzeba rozpatrywać w kategoriach nieudanego żartu (nie jest zła, ale też na tyle dobra, by zająć 300 miejsce nawet). The Strokes to notoryczna pomyłka, wynikająca bardziej z uwzględniania ważności dla pewnego okresu muzyki rockowej (przyjętego niby jako renesans gitarowych dźwięków, ale tego typu powtórki są cykliczne w muzyce), niż samej przyjemności słuchania jej. Bruce Springsteen nie wylądował w top 10, co może być lekkim zaskoczenie, bo od dawna wiadomo, że w raz z Dylanem jest on strasznie faworyzowany (ale złych płyt nie nagrywa, no może ta ostatnia była nudna). Z kolei, zamiast "Modern Times", byłbym za "Love And Theft". Rodzynków jest oczywiście więcej, ale nie musz

Gorąca dziesiątka 2009 roku

No i jest. Może jeszcze nie ukształtowana w pełni, bo pewnie się coś zmieni do końca roku, ale bardziej może dojść do zamiany pozycji, niż jakichś nagłych odkryć płytowych, które dziwnym sposobem mi umknęły wcześniej. Dla zaawansowanych słuchaczy ta lista nie będzie niczym zaskakującym, ale liczę, że może ktoś nieznający jednej z tych płyt odkryje coś fajnego. Jest to też wstęp przed główną listą tegoroczną, czyli podsumowaniem lat 2000-2009. Ale wracając do 2009. Jaki był? Zaskakująco bogaty w dobre albumy i miałem wielki problem przy układaniu tej dziesiątki i dalszych numerków. Może nie kończyło się wyrywaniem włosów, ale było blisko. Rok 2008 to przy tym pikuś i nie wracam do niego za często. Do tego już wiem, że będę nie raz, ale dość przynudzania, czas na konkrety: 10. Natural Snow Buildings, Shadow Kingdom Umiłowany przez rzeszę użytkowników na Rate Your Music duet wydał jak zwykle przydługawy album, który jednak posiadał w sobie tą magię, jaką obiecywano mi od początku n

Mocny dowód na to, że Tajlandia to nie tylko uprawa ryżu, kukurydzy i trzciny cukrowej

Postanowiłem napisać trochę o Apichatpongu Weerasethakuli, osobie, która pewnie nie za wiele mówi nawet dosyć zaawansowanym fanom X muzy, dobrze obeznanym w kinie światowym ostatnich lat. Filmy tego 39-letniego tajlandzkiego reżysera nie są zbytnio reklamowane, a przy naszym kulejącym repertuarze kinowym, tym bardziej ciężko je zobaczyć, a co dopiero zdobyć. A tak się składa, że jest on przez wielu fachowców uznawany za jednego z najoryginalniejszych i najciekawszych reżyserów XXI wieku. Tak na przykład pisał o nim Dennis Lim przy okazji recenzowania filmu "Choroba tropikalna" - "Apichatpong Weerasethakul jest na samotnej misji zmieniania tego, jak postrzegamy filmy. Bogate i dziwne, postmodernistyczne i prehistoryczne, jego dzieła pielęgnują stan przypominający łagodne oszołomienie i euforyczne poddanie się." Z założenia, gdy natkniemy się po raz pierwszy na któryś z jego filmów, możemy wysunąć trochę inne wnioski - praktycznie nic się na ekranie nie dziej

Bierzcie i przeglądajcie.

Nadchodzi już czas podsumowań (w tym moich niedługo też), nie tylko tegorocznych, ale również lat 2000-2009, więc zamieszczę kilka ciekawych linków do moim zdaniem przydatnych list filmowych i muzycznych. Co do tej drugiej kategorii, jeszcze nikt nie umieścił powalających, a rozprawy Mariusza Hermy na jego stronie o kilku z nich mogą stanowić jako dobry przykład o dziwnej nieporadności fachowców. Na szczęście z listami filmowymi jest trochę lepiej i faktycznie można znaleźć wiele dzieł, które warto obejrzeć. Jedną z takich list jest ta , zrobiona przez człowieka, który należy do mojej czołówki, jeśli chodzi o krytykę filmową. W ogóle najlepiej wejść na świetną stronę dla maniaków filmowych , gdzie każda lista z tematem 2000-2009 jest umieszczana. Z muzycznych dosyć mocno ostatnio rozbawiła mnie magazynu Q , który jak zwykle chciał pogodzić wiele rzeczy, a skończył z numerem jeden, który delikatnie mówiąc, wzbudza konsternację. Ja mam obsesję na punkcie list, więc czasem nie warto mnie