Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2011

Filmy roku 2011

Teraz czas na najlepsze filmy. Jak to często bywa, także i u mnie jest to trochę wymieszanie, jeśli chodzi o same premiery. Zasady są proste - film nie może być dwa lata starszy od roku, w którym robię listę, i mogłem usłyszeć o nim nie więcej niż rok wcześniej od dnia obejrzenia. To zawsze jest problem, bo premiery są tak różne - u nas często są ogromne poślizgi w dystrybucji, a to film potrafi się raz pojawić na jakimś festiwalu i już powiedzmy datuje się go na dany rok, choć mało kto go widział. Rok filmowo bardzo bogaty, zdecydowanie najlepszy z ostatnich lat. Wybór dziesiątki jak zawsze wsparty luźnymi przemyśleniami. Godne odnotowania: Musimy porozmawiać o Kevinie Tomboy Włóczęga ze strzelbą Koń turyński Czarna Wenus Snowtown Meek's cutoff 10. Chłopiec na rowerze, reż. Jean-Pierre i Luc Dardenne Mówi się, że to najdynamiczniejszy film w dorobku wybitnych braci - nie widziałem ich całego dorobku, więc nie mogę tego potwierdzić, ale tak jak w przypadku "

Albumy 2011 roku -- Top 10

Tak jak w tamtym roku, 2011 nie przyniósł mi mocnego kandydata na album roku. Znowu lawirowałem pomiędzy 5-6 pozycjami. Fakt, że w ogólnym rozrachunku rok 2011 muzycznie jest zdecydowanie silniejszy niż 2010, to jego top 5 wydaje mi się trochę słabsze niż tamte (swoją drogą w tej chwili wyglądające znacznie inaczej niż lista, którą wówczas zamieściłem ). Na pewno nie przyniósł płyty na miarę „The ArchAndroid” Janelle Monae, którą póki co uważam za album dekady. Oczywiście kształt tego top 10 jest podyktowany taką a nie inną dyspozycją dnia, bo zapewne jutro lista wyglądałaby inaczej. Największy problem miałem dziś z ustawieniem pierwszej trójki - zmieniała mi się co chwilę. Zostało jak zostało – każdy album darzę prawie taką samą miłością, więc kolejność można uznać za umowną. 10. Wildcookie - Cookie Dough Teksty roku. Narkotykowych referencji pada tutaj tyle, że się aż zastanawiam czy panowie sami czegoś nie biorą. Geniusz tkwi w ich popkulturowej wiedzy – „Serious Drug” z zabójczo ch

Coś Na Progu - nowy magazyn

W styczniu/lutym 2012 wychodzi nowy magazyn "Coś Na Progu", w którym będę zamieszczał swoje teksty. Tematyka będzie taka jak widać na okładce - motywem przewodnim pierwszego numeru jest H.P. Lovecraft, znajdzie się w nim też sporo ciekawej publicystyki (nie związanej wyłącznie z Lovecraftem). Nie pozostaje mi nic innego pisać, jak tylko gorąco zachęcać do sięgnięcia po "Cosia", gdy się już ukaże.

Najlepsze albumy 2011 roku -- 20-11

Różne problemy przyczyniły się do dłuższego zastoju na blogu, ale najwyższy czas powrócić. Jesteśmy teraz zasypywani masą podsumowań muzycznych i filmowych, więc nie będę gorszy i zacznę własne. Pierw rozwiążę problem z tą pierwszą. Nienawidzę zimy, ale końcówkę roku uwielbiam, bo nie dość, że można nadrobić sporo zaległości, to jeszcze ciekawie jest śledzić co wygrywa, a co się nie pojawia (a powinno) na listach krytyków. Dziś druga dwudziestka, bo pierwsza dziesiątka ciągle się nie może ustalić. I od razu dodam, że z ciężkim sercem ustawiam tą kolejność (która i tak pewnie za tydzień się zmieni, ale niech będzie). Wybieranie lepszej płyty z samych najlepszych to wyjątkowo trudne zadanie, ale właśnie cała w tym frajda. 20. Lushlife – No More Golden Days Jeden z tuzina wydanych w tym roku mixtape’ów, które często okazywały się lepsze od oficjalnych albumów. Hip Hop w tym roku przechodził samego siebie – dawno nie można było posłuchać takiej ILOŚCI świetnej muzyki. Niejeden raper w dz

W stylu klasyki

Van Hunt, What Were You Hoping For?, 2011 Hendrixowskie pirotechniki i garażowo-punkowy jazgot dwóch pierwszych utworów "What Were You Hoping For?" może zaskoczyć niejednego zwolennika soulu lub R&B, przyzwyczajonego do spokojnych i nastrojowych, skąpanych w olejkach ballad. Ci co oczekiwali po Van Huncie przystępnej i przyjemnej płyty nie mają czego tutaj szukać, bo to co się dzieje na samym początku albumu jest symptomatyczne dla całości. Przesterowane, zniekształcone, rozsierdzające riffy stanowią wraz z głosem artysty główny kościec kompozycji z jego najnowszej płyty. A te są brudne, bezkompromisowe, zmodyfikowane przez różne efekty studyjne. Głos Van Hunta świetnie je podbarwia, uderzając swobodą oraz pewnością siebie, z jaką wyśpiewuje teksty pełne desperacji i beznadziei. Artysta nigdy nie trzyma się jednego kierunku, zaskakując oryginalnymi przetworzeniami tak odmiennych gatunków jak country, funk, soul i rock. Jedyna ładna, od razu wpadająca w ucho melodia poja

Prawdziwie zabawny horror

Porąbani, reż. Eli Craig, rok 2010 Monstrualne pokłady śmiechu odnaleźć można w znakomitym, iskrzącym od inwencji kanadyjskim komediohorrorze "Porąbani". Sam w sobie stanowi też dobry przyczynek do ciekawej obserwacji, z której wynika, że od dłuższego czasu panuje reguła, gdzie najlepszą prasę zbiera głównie horror, który nie bierze siebie na poważnie. Wystarczy prześledzić reakcje, jakie towarzyszyły "Wrotom do piekieł", "I Sell The Dead" czy "Wysypowi żywych trupów" i zderzyć je z poważniejszymi dziełami gatunku, a wnioski nasuną się same. A co do "Porąbanych", to nie mam wątpliwości, że to najlepszy tego rodzaju film od czasu "Wysypu..." Nie mówię tego tylko z powodu nagromadzenia zabawnych scen, wynikających chociażby z pecha i głupoty głównych bohaterów, tudzież kreatywnego wykorzystania konwencji slashera, ale dlatego, że film wywraca do góry nogami jedną z najbardziej wyświechtanych reguł gatunku, zamieniając niby opraw