Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2012

Double bill

Kilka zdań o dwóch horrorach: Cropsey, reż. Barbara Brancaccio / Joshua Zeman, rok 2009 Dokument "Cropsey" przedstawia ciekawą miejską legendę o tajemniczym porywaczu i mordercy dzieci z Staten Island (jeden z okręgów Nowego Jorku). Para twórców nie tylko poświęca swoją energię na próbę wyjaśnienia kto naprawdę był winny zaginięć, ale też odnosi się do własnych doświadczeń z dzieciństwa. Rodzice wówczas w trosce o bezpieczeństwo swoich dzieci ostrzegali je przed tytułowym "Cropseyem", nieuchwytnym ludzkim monstrum mieszkającym gdzieś w lesie. Szkoda, że ten obiecujący temat obciążono niepotrzebną tezą, którą od samego początku można sprowadzić do tego, że to już od nas zależy czy wierzymy w istnienie boogeymana. Doprawdy głębokie. Za plus muszę uznać wątek o postrzeganiu Staten Island jako wielkiego wysypiska śmieci, w którym gangsterzy bez problemu mogą się pozbyć ciała oraz smaczki w rodzaju nieprawdopodobnych teorii gliniarzy i ukazaniu jak w mniejszej społecznoś

Problemy z Holmesem

Akcja w drugiej odsłonie przygód Sherlocka Holmesa pędzi szybciej od Orient Ekspresu. Reżyser Guy Ritchie w „Grze cieni” postawił na efektowne widowisko, w którym łatwiej doszukać się wpływu Iana Fleminga niż Arthura Conan Doyle’a. Czy to źle? Na szczęście, nie do końca. Oglądając poprzednią odsłonę przygód Sherlocka Holmesa, można było odnieść wrażenie, że Guy Ritchie ma szansę wrócić do Hollywood w wielkim stylu. Jego dwa pierwsze filmy, znakomite czarne komedie „Porachunki” i „Przekręt”, w interesujący sposób czerpały z amerykańskiego kina gangsterskiego, pokazując, że postmodernistyczne czytanie konwencji nie jest zarezerwowane jedynie dla Quentina Tarantino. Po dwóch porażkach artystycznych w postaci „Rejsu w nieznane” i „Revolvera” reżyserowi udało się ponownie obrać właściwy kurs filmem gangsterskim pt. „Rock’N’Rolla”. Dobrą passę kontynuował w 2009 roku „Sherlockiem Holmesem”, ocenianym ciepło nie tylko przez krytykę, ale i przez widzów, którzy chętnie zostawiali pieniądze w k

Afrika corpse

The Dead, reż. Howard J. Ford/Jonathan Ford, 2010 Mało ciekawy tytuł tego bardzo dobrego filmu można by zmienić na "Afryka żywych trupów", bo nie dość, że dużo tu wszelkich zapożyczeń od George A. Romero, to jeszcze potencjalnie dałoby się go podpiąć pod nieoficjalny dodatek do wciąż trwającego pochodu umarłych mistrza gatunku. Mi staroświeckie myślenie twórców bardzo odpowiada - wejście w akcję mamy w trakcie trwania epidemii zombie, której przyczyny wybuchu nie są rzecz jasna wyjaśnione, a same zombie są w starym dobrym stylu bardzo powolne. Za ten ostatni element należą się szczególne brawa, bo za wysoce nielogiczne uważam dzisiejszą tendencję przyśpieszanie czegoś co nie żyje (remake Dawn of the Dead najlepszym przykładem). Oczywiście jest to wymóg szybszych czasów, i co raz bardziej widowiskowo kręconych filmów, ale każdy miłośnik zombie wie, że nawet jeśli trupy zmierzają ślimaczym tempem to i tak prędzej czy później dopadną swoją ofiarę. "The Dead" odróżnia