Przejdź do głównej zawartości

Krótkie przemyślenia - 7

Parę spostrzeżeń na temat losowo wybranych filmów z ostatnich miesięcy:

Płytki grób, reż. Danny Boyle, rok 1994

Edynburg w filmach Boyle'a to świat ćpunów, pozerów i psychopatów, stopniowo kruszących struktury społeczne. Trójka przyjaciół o jakże innych osobowościach i statusach społecznych okazuje się niezwykle kruchą materią, pod pozorami zażyłości ukrywającą zupełny brak więzi. Wystarczy dobro materialne o największej sile, aby skorumpować ostatecznie ich dusze. Tak jak w Dostojewskim "Pieniądzu" Roberta Bressona, pieniądz spycha bohaterów w prawdziwą otchłań, w której makabra przeplata się z soczystą, czarną komedią. Boyle wybiera pewną drogę na skróty, bo najmocniejsze ciosy wymierza w stronę nudnego, konserwatywnego księgowego, który w obliczu koszmarnego zadania przeistacza się w nieobliczalnego socjopatę. Wizualnie, reżyser już w swoim debiucie był pewny swego - wyraziste kolory i ujęcia z różnych kątów czynią mieszkanie protagonistów miejscem totalnie klaustrofobicznym, niemal gotyckim w swojej złowieszczości. Dzięki tym cechom nie jest to kolejny thriller z lekko zakręconą fabułą i obowiązkowym zwrotem akcji na końcu. Świetna wprawka przed wybitnym "Trainspotting".
★★★

Wszystkie odloty Cheyenne'a, reż. Paolo Sorrentino, rok 2011

Kolejny europejczyk bierze Amerykę pod swoją lupę, doszukując się dziwactw, nietuzinkowych żyć zwyczajnych ludzi, i zachwycając się geografią kraju. Historia filmu jest mocno naciągana, ale nie można odmówić uroku samej charakteryzacji głównego bohatera: Sean Penn wspaniale się wciela  w pozornie infantylnego i mało męskiego gwiazdora rocka, który z powodu pewnych wydarzeń z przeszłości od kilkunastu lat nie zajmuje się muzyką. Wymodelowany na Roberta Smitha, przesadnie smutny i zatroskany, w rzeczywistości jest bardzo bystry w swoich egzystencjalnych obserwacjach. Jego podróż przez Amerykę bardzo przypomina tą, jaką podjął Bill Murray w "Broken Flowers" Jima Jarmuscha (nie wierzę, że Sorrentino czegoś nie podkradł), i wszystkie nieprawdopodobne wypadki po drodze sugerują, że niekoniecznie chodziło tutaj o realizm. Lekko idiotyczny wątek nazistowski psuje trochę zakończenie, ale w całokształcie Sorrentino odnosi triumf, dzięki współczuciu i cieple, z jakim filmuje melancholię kryzysu średniego.
★★★

Zakładnik, reż. Michael Mann, rok 2004

Być może drugi najlepszy film w filmografii Manna to osobliwe rendezvous wyedukowanego socjopaty oraz marzyciela taksówkarza w najbardziej rozłączonym społecznie mieście Ameryki, czyli Los Angeles. Pieczołowicie wystylizowana, niespiesznie rozwijająca się nocna odyseja dwojga bohaterów to nie tylko odhaczanie kolejnych zleceń przez wynajętego zabójcę, ale też moment prawdy dla nich obu, można by rzec nierozerwalnie połączonych przez los. Metafizyczne kino akcji Manna przekracza ograniczenia swojej konwencji, bo dla reżysera równie ważne są niesztampowe opisy psychologiczne, co precyzyjnie zainscenizowane sceny akcji (patrz mistrzowska sekwencja w klubie).
★★★½

Gra pozorów, reż. Neil Jordan, rok 1992

Uwikłany podwójnie: główny bohater pierw stara się zostawić bojową przeszłość za sobą, by następnie wpaść w szpony niepewnej teraźniejszości. Gdyby Fassbinder nakręcił polityczny thriller, tak mniej więcej by to wyglądało. Odkładając sprytne zwroty akcji na bok, film jest zadziwiająco głęboki i moralnie wieloznaczny. Jeszcze dobitniej niż w "Mona Lisie" Jordan zaznacza, że klasyfikowanie gatunkowe nie ma w jego przypadku sensu - można nakręcić historię, która równo dzieli napięcie z czułością i intymnością.
★★★½


Jezioro Salton, reż. D.J. Caruso, rok 2002

Sączący się, nastrojowy neo-noir, w którym dobrze znane schematy ulegają rozmyciu, zmieniając język narracji w powolny, nierzadko piękny narkotyczny trans. Caruso, w przeciwieństwie do swoich słabych, pozbawionych jakiejkolwiek inteligencji i osobowości kolejnych produkcji, frapująco rozbija tutaj czwartą ścianę, kwestionując to, czy bohater (Val Kilmer w życiowej roli) mówi prawdę, czy jednak jest filmowym odpowiednikiem niewiarygodnego narratora z literatury. Miasto aniołów znowu jest toksyczne i skorumpowane, ale trudno oprzeć się wabikom, na jakie chce nas złapać reżyser. Stawiać obok "Memento".
★★★½


Czarna Wenus, reż. Abdellatif Kechiche, rok 2010

We wstrząsającej "Czarnej Wenus", francuski twórca odważnie i z werwą przedstawia przerażającą historię życia słynnej Afrykanki Saartjie Bartman, która została przez naukowców uznana w XIX wieku za podczłowieka. Kechiche nie pozwala na żadne sentymenty, ukazując niewolnictwo jako wyzysk w imię sztuki. W portretowaniu moralnej zgnilizny i cielesnej brzydoty przyjmuje szalenie konfrontacyjną pozycję, ale dołącza do niej wnikliwość i obiektywizm, który pozwala wierzyć, że nie chodziło wyłącznie o rozbijanie tabu. Wybornie udaje mu się zderzenie obyczajów angielskich i francuskich. Gdy ci pierwsi pod pruderyjnością skrywają gorzką hipokryzję, to drudzy bezceremonialnie pławią się w orgiach, negliżu, burżuazyjnej swawoli i brudzie. Yahima Torres w głównej roli jest nieustraszona; jej kreacja to rzadko dziś spotykane tour de force. Tym bardziej imponuje, bo trzeba wziąć pod uwagę, że scenariusz nie oszczędza jej ani przez sekundę: jest wyzyskiwana, tresowana jak zwierzę, traktowana jak dziwoląg, a później jako seksualna zabawka. Nawet rzadkie chwile współczucia bezdusznego plebsu oraz arystokratów są jedynie zasłoną dymną, bo w chociażby intensywnych scenach rozprawy sądowej, bardzo szybko tłum obraca się przeciwko ofierze, która przekonana, że wszystko co robi jest grą i aktorskim poświęceniem, nie zauważa jak bezdusznie była oszukiwana. Od tego momentu nic już nie może zatrzymać spirali upadku.
★★★½


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness