Przejdź do głównej zawartości

Pierwsze urodziwe dziecko 2010 roku

Ostatnio spadło mi tempo umieszczania nowych tekstów na tym blogu w wyniku nadmiaru obowiązków i pracy licencjackiej, ale będę co jakiś czas pisywał o tym co mnie zaciekawi. Pewnie z czasem wrócę do większej wydajności. I żeby nie było tutaj zbyt cicho i pusto, to postanowiłem napisać coś o muzyce z nowego roku.

Mój melomański dekalog zawiera jeden bardzo ważny punkt, który jest fundamentalny dla podtrzymywania mojej pasji. Chodzi o bieżąco ukazującą się muzykę. O ile sięganie w przeszłość uważam za swój obowiązek i czystą przyjemność, to nowości płytowe są dla mnie niczym obiad - nie da się bez nich żyć. Dodam, że chodzi mi o nowości, które będą inspirujące i na tyle satysfakcjonujące, że mogę z nimi spędzać wiele czasu i się nie nudzić. Po bardzo udanym 2009 roku, od razu padło pytanie jaki będzie ten. Jak widać, ledwo co się zaczęło, a już trafiłem na pierwszy bardzo dobry album.

Beach House, Teen Dream, rok 2010

Amerykański duet Beach House, promowany głównie przez witryny i magazyny w stylu Pitchfork, nagrał swój trzeci album, zatytułowany "Teen Dream". Klasyfikowani jako dream-pop, doskonale wstrzeliwują się ze swoją tęskną, rozmarzoną, oszczędną muzyką w aurę, jaką widzimy za oknem. Pochodząc z bardzo podobnej linii co Grizzly Bear (bez folkowego kośćca), umiejętnie zespalają ze sobą dbałość o ładne brzmienie instrumentów jak gitara czy klawisze z natchnionymi wokalami, poddanymi charakterystycznemu dla dream-popu pogłosowi. Wokalistka Victoria Legrand jest jednym z głównych atutów muzyki duetu. Odznacza się głosem o dosyć interesującej barwie, a jej śpiew wypełniony jest po brzegi emocjami, nawet jeśli czasem sprawia wrażenie zbyt surowego. Melodie mamy zazwyczaj pierwszorzędne, bo próżno tutaj szukać ewidentnych niewypałów. Wielki plusem są rozwijane w końcówkach refreny, dodające wiele smaczku do głównej linii melodycznej, co tylko pogłębia, a czasem lekko zmienia charakter utworu. Apogeum nastrojowości i urokliwości osiągają w "Lover Of Mine", który natychmiast stał się moim faworytem. A takie "10 Mile Stereo" bez problemu mogłoby wziąć na warsztat na przykład M83. Pewna jednorodność stylistyczna może okazać się dla niektórych nużąca, ale bez tego nie byłoby mowy o spójności klimatu. W sumie to tylko dobrze wyważone proporcje między prostotą, melodyjnością i smutną, senną atmosferą, ale wydaje się, że nic więcej tej muzyce nie potrzeba.
♫♫♫

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness