Przejdź do głównej zawartości

Kronika życia legendy kina

Aktorka, reż. Stanley Kwan, rok 1992

Bardzo ambitne dzieło Stanley'a Kwana to fascynująca synteza filmu w filmie, biografii i dokumentu. Reżyser w raz z genialną obsadą aktorską zaprezentował w nim krótkie i burzliwe życie jednej z pierwszych wielkich gwiazd kina Chińskiego lat 30-tych - aktorki Ruan Lingyu. Główną rolę zagrała Maggie Cheung, która okazała się po raz kolejny klasą samą dla siebie, triumfalnie portretując skomplikowane oblicze gwiazdy, którą nękał zmienny los. Ale nie tylko ona świeciła jasnym blaskiem. Zaangażowanie reszty aktorów w swoje role było nie mniej godne podziwu. Krótkie rozmowy między nimi a reżyserem o życiu aktorki, popularności i nieśmiertelności, niezwykle i pomysłowo funkcjonowały jako przerywnik dla wybornie zainscenizowanej biografii. "Aktorka" przypomina bardzo, a zresztą o rok wyprzedza to, co zrobił Hou Hsiao-Hsien w swoim znakomitym dramacie historycznym, "Lalkarzu". Tutaj nie ma żadnych granic między konwencjami, między filmem fabularyzowanym a dokumentem, między przeszłością a teraźniejszością. Kino znowu pokazuje to, co jest w nim najwspanialsze - nieograniczona wizja i wyobraźnia.

W samym filmie szybko się dowiadujemy, że historia Ruan była nierozerwalnie związana z czasami w jakich żyła - konfliktem z Japonią i panującymi ówcześnie obyczajami. Rozpatrywanie fabuły w tym kontekście daje bardzo interesujący zarys historyczny. Pomaga też w tym dokumentalna strona dzieła, czyli fragmenty prawdziwych filmów z udziałem Ruan. Ich wykorzystanie uderza tym, że w całokształcie wyglądają jak prawdziwe artefakty z kompletnie zapomnianej epoki. Doskonale widać, że wykonano bardzo dobry researching, bo reżyser postarał się dotrzeć nawet do osób znających aktorkę za jej życia. Ich relacje pozwalają widzowi dowiedzieć się z pierwszej ręki o tym, jaką osobą była legenda kina chińskiego. Nie można pominąć faktu, że większość materiału ociera się o silnie subiektywne hipotezy autora, ale niczego to jego dziele nie odbiera. Dzięki temu mamy możliwość ujrzeć losy postaci, która posiadała nie tylko wielki talent, ale czystą pasję do gry. Niestety nie potrafiła dokonać esencjonalnej rzeczy - ułożyć sobie życia prywatnego. Zamęt i wzrastające cierpienie doprowadziły ją ostatecznie do tragedii. Pomimo powoli rozgrywającego się na naszych oczach dramatu, warto potraktować sto sześćdziesiąt minut filmu jako wehikuł czasu do okresu, w którym ekspresja była ważniejsza niż słowa.
★★★★

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness