Przejdź do głównej zawartości

Garstka albumów z 2010 roku

Mam zamiar powoli zamieszczać wpisy o wszystkich płytach, jakie przesłucham w tym roku. Jedne będą dłuższe (przykładem może być Vampire Weekend), a inne takie jak poniżej. Nieodzowne jest przy tym odświeżanie tych płyt, bo nie zawsze pamiętam co dokładnie działo się ciekawego (lub nie) na nich.

Yeasayer, Odd Blood
Generalnie brzmi to jak kolejny hołd dla lat 80-tych (całe te inklinacje electropopowe) z modnym od paru lat babraniem się w sosie psychodelicznego popu. Nic ciekawego pod względem struktury się tutaj nie dzieje, a co gorsza obrana przez nich stylistyka wydaje się wymęczona i wykalkulowana. Parę momentów jest niezłych (głównie "I Remember"), ale jakoś trudno mi pominąć uczucie drażliwości, gdy nowe dziecko Yeasayer leci w tle.
½

Univers Zero, Clivages
Mój ulubiony zespół z nurtu avant-proga i organizacji RIO (o której pisałem trochę tutaj) podąża mniej więcej śladami zeszłorocznych, bardzo udanych płyt Magmy i Present, dostarczając kawał zakręconej i mrocznej muzyki, jaką tylko oni potrafią stworzyć. Osobną sprawą jest to, że niczym nowym nie zaskakują i również dobrze płyta ta mogłaby okazać się zaginionym materiałem z lat 80-tych. Najlepszy utwór na płycie, 12-minutowy "Warrior" przybliża ich ku rejonom kontynuatorów stylu grupy - Shub-Niggurath - i tylko żałuję, że cała płyta nie jest utrzymana w tak gwałtownej konwencji. Album z tych, co słucham do trzech razy w roku.
♫♫½

Owen Pallett, Heartland
Facet brzmi mniej więcej jak Rufus Wainwright na usługach produkcji Sufjana Stevensa. Płyta jest fantastycznie zwodnicza przy pierwszym przesłuchaniu, bo pamiętam, że nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Przy drugim powychodziły wszystkie niuanse i smaczki, niezwykłe melodie i harmonie, co pozostawiło mnie w lekkim niedowierzaniu. Zawsze przyjmuje z aplauzem dzieła z kategorii ambitnego, orkiestrowego, barokowego czy kameralnego popu (jakkolwiek tą zwą w czasach, gdy mamy więcej nazw gatunków, aniżeli grup je wykonywających), ale muszą spełnić wiadome kryterium - być dobrym. Tutaj kontrast między dość powściągliwym śpiewem Owena, a orkiestrowym rozmachem jest jednym z tych czynników, dlaczego nie tylko doceniam jego wizję muzyczną, ale odbieram mnóstwo przyjemności z wysłuchiwania jej.
♫♫♫

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness