Mam zamiar powoli zamieszczać wpisy o wszystkich płytach, jakie przesłucham w tym roku. Jedne będą dłuższe (przykładem może być Vampire Weekend), a inne takie jak poniżej. Nieodzowne jest przy tym odświeżanie tych płyt, bo nie zawsze pamiętam co dokładnie działo się ciekawego (lub nie) na nich.
Yeasayer, Odd Blood
Generalnie brzmi to jak kolejny hołd dla lat 80-tych (całe te inklinacje electropopowe) z modnym od paru lat babraniem się w sosie psychodelicznego popu. Nic ciekawego pod względem struktury się tutaj nie dzieje, a co gorsza obrana przez nich stylistyka wydaje się wymęczona i wykalkulowana. Parę momentów jest niezłych (głównie "I Remember"), ale jakoś trudno mi pominąć uczucie drażliwości, gdy nowe dziecko Yeasayer leci w tle.
♫♫½
Univers Zero, Clivages
Mój ulubiony zespół z nurtu avant-proga i organizacji RIO (o której pisałem trochę tutaj) podąża mniej więcej śladami zeszłorocznych, bardzo udanych płyt Magmy i Present, dostarczając kawał zakręconej i mrocznej muzyki, jaką tylko oni potrafią stworzyć. Osobną sprawą jest to, że niczym nowym nie zaskakują i również dobrze płyta ta mogłaby okazać się zaginionym materiałem z lat 80-tych. Najlepszy utwór na płycie, 12-minutowy "Warrior" przybliża ich ku rejonom kontynuatorów stylu grupy - Shub-Niggurath - i tylko żałuję, że cała płyta nie jest utrzymana w tak gwałtownej konwencji. Album z tych, co słucham do trzech razy w roku.
♫♫♫½
Owen Pallett, Heartland
Facet brzmi mniej więcej jak Rufus Wainwright na usługach produkcji Sufjana Stevensa. Płyta jest fantastycznie zwodnicza przy pierwszym przesłuchaniu, bo pamiętam, że nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Przy drugim powychodziły wszystkie niuanse i smaczki, niezwykłe melodie i harmonie, co pozostawiło mnie w lekkim niedowierzaniu. Zawsze przyjmuje z aplauzem dzieła z kategorii ambitnego, orkiestrowego, barokowego czy kameralnego popu (jakkolwiek tą zwą w czasach, gdy mamy więcej nazw gatunków, aniżeli grup je wykonywających), ale muszą spełnić wiadome kryterium - być dobrym. Tutaj kontrast między dość powściągliwym śpiewem Owena, a orkiestrowym rozmachem jest jednym z tych czynników, dlaczego nie tylko doceniam jego wizję muzyczną, ale odbieram mnóstwo przyjemności z wysłuchiwania jej.
♫♫♫♫
Yeasayer, Odd Blood
Generalnie brzmi to jak kolejny hołd dla lat 80-tych (całe te inklinacje electropopowe) z modnym od paru lat babraniem się w sosie psychodelicznego popu. Nic ciekawego pod względem struktury się tutaj nie dzieje, a co gorsza obrana przez nich stylistyka wydaje się wymęczona i wykalkulowana. Parę momentów jest niezłych (głównie "I Remember"), ale jakoś trudno mi pominąć uczucie drażliwości, gdy nowe dziecko Yeasayer leci w tle.
♫♫½
Univers Zero, Clivages
Mój ulubiony zespół z nurtu avant-proga i organizacji RIO (o której pisałem trochę tutaj) podąża mniej więcej śladami zeszłorocznych, bardzo udanych płyt Magmy i Present, dostarczając kawał zakręconej i mrocznej muzyki, jaką tylko oni potrafią stworzyć. Osobną sprawą jest to, że niczym nowym nie zaskakują i również dobrze płyta ta mogłaby okazać się zaginionym materiałem z lat 80-tych. Najlepszy utwór na płycie, 12-minutowy "Warrior" przybliża ich ku rejonom kontynuatorów stylu grupy - Shub-Niggurath - i tylko żałuję, że cała płyta nie jest utrzymana w tak gwałtownej konwencji. Album z tych, co słucham do trzech razy w roku.
♫♫♫½
Owen Pallett, Heartland
Facet brzmi mniej więcej jak Rufus Wainwright na usługach produkcji Sufjana Stevensa. Płyta jest fantastycznie zwodnicza przy pierwszym przesłuchaniu, bo pamiętam, że nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Przy drugim powychodziły wszystkie niuanse i smaczki, niezwykłe melodie i harmonie, co pozostawiło mnie w lekkim niedowierzaniu. Zawsze przyjmuje z aplauzem dzieła z kategorii ambitnego, orkiestrowego, barokowego czy kameralnego popu (jakkolwiek tą zwą w czasach, gdy mamy więcej nazw gatunków, aniżeli grup je wykonywających), ale muszą spełnić wiadome kryterium - być dobrym. Tutaj kontrast między dość powściągliwym śpiewem Owena, a orkiestrowym rozmachem jest jednym z tych czynników, dlaczego nie tylko doceniam jego wizję muzyczną, ale odbieram mnóstwo przyjemności z wysłuchiwania jej.
♫♫♫♫
Komentarze
Prześlij komentarz