Przejdź do głównej zawartości

Synth pop w szczytowej formie

The Diogenes Club - The Diogenes Club, 2011

Zwiewne, falujące, otulające dźwięki syntezatora ożenione z romantycznym wokalistą, zrodzonym z Paddy'ego McAloona i Neila Tennanta, będą szlachetnym afrodyzjakiem dla każdego słuchacza rozkochanego w dominującej ostatnio, masowej eksploatacji synth popu z lat 80-tych. Debiutancki długograj Matta Williamsa (producent i kompozytor) oraz Paula Gilesa (wokalista i tekściarz), tak jak trzy wcześniejsze EPki, uwodzi panoramicznym rozmachem swojego brzmienia, rozmarzonymi melodiami i cieplutką, nostalgiczno-melancholijną otoczką. Niby nic zaskakującego wobec tego co robi od lat najwybitniejszy zespół w estetyce syntetycznego popu, Junior Boys, ale jest jedna zasadnicza różnica - inspiracje. Pierwszy utwór na płycie, "Green Eyes" zaskoczył mnie na tyle, że musiałem się upewnić, czy nie jest to jakiś zaginiony utwór zespołu Prefab Sprout, albo ich nowe, bardziej syntezatorowe wcielenie. Wokalista momentami wręcz łudząco przypomina lidera tamtej formacji, McAlonna. Najlepszy track na płycie, "The Longest Day", to najlepszy przykład podobieństwa między oba grupami, i przy okazji niepodważalna kwintesencja estetyki wyrafinowanego popu. Diogenesi czerpią także wyraźnie z Pet Shop Boys (Awake for the Week, sporadyczne echa głosu Tennanta u Gilesa), ocierają się o francuski Phoenix (Speechless), ale w dużo lepszym wydaniu, i wdzięcznie nawiązują do Junior Boys (Scenes of a Crime).

Dopiero na początku tego roku posłuchałem jednej z dwóch entuzjastycznie przyjętych epek duetu, "979", i trudno mówić o zachwycie, prędzej bym powiedział, że nic mi po niej nie zostało. Drugą EPkę "Versailles" przesłuchałem parę dni temu po debiutanckim długograju i wypadła lepiej niż wcześniejsza, ale potwierdziła też o ile lepiej zespół wypadł dla mnie w dłuższej formie. Ba, jestem totalnie zauroczony ich najnowszym wydawnictwem, bo primo - nie byłem na liście gorączkowo wyczekujących jego premiery, więc nie miałem żadnych oczekiwań, secundo - wcześniejszy kontakt nie zapowiadał takich wrażeń, terio - mocniej wyeksponowali zamiłowanie do sophisti-popu spod znaku Prefab Sprout, którego jestem wielbicielem od lat. Bez wątpienia "The Diogenes Club" to najlepszy album jaki słuchałem od dłuższego czasu w tym roku.
♫♫♫♫½
Highlights: The Longest Day i They Will Stop at The News

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness