Przejdź do głównej zawartości

Ekspercki thriller


David Fincher na jakiś czas zrezygnował z walki o nagrodę akademii filmowej i skupił się na tym, co umie robić najlepiej. Jego ponura, wysokobudżetowa adaptacja światowego bestselleru Stiega Larssona, „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, to mocny dowód na to, że w amerykańskim świecie filmowym są reżyserzy, którzy potrafią tworzyć dobre thrillery. „Dziewczyna z tatuażem”, która trafiła do kin ponad dwa lata po szwedzkiej adaptacji, od samego początku wzbudzała kontrowersje. Wbrew wszystkim zarzutom, dzięki maestrii reżyserskiej Davida Finchera i doskonałej roli Rooney Mary, amerykańska wersja nie zawodzi oczekiwań i oddaje ducha powieści.

Nawet jeśli nie można powiedzieć, że żyjemy w złotych czasach amerykańskiego kina, to trudno nie dostrzec, że reżyserzy tacy jak Paul Thomas Anderson, Steven Soderbergh, Richard Linklater, Todd Haynes, Quentin Tarantino i właśnie David Fincher od lat starają się przemycić trochę autorskich wizji do nastawionego na zysk Hollywoodu. David Fincher, od czasu niesłusznie niedocenianego debiutu reżyserskiego (trzecia część „Obcego”), uważany był przede wszystkim za wirtuoza obrazu. Choć „Dziewczyna z tatuażem” pod wieloma względami z nawiązką potwierdza tę tezę, to tylko nieuważni odbiorcy mogliby zaszufladkować go jedynie jako mistrza formy. Reżyser ma bowiem na koncie zarówno konwencjonalne, mainstreamowe thrillery z mocną obsadą aktorską (Gra, Azyl) oraz doskonałe, wyznaczające nowe sposoby podejścia do tematyki seryjnych morderców produkcje (Siedem, Zodiak), jak i ambitne, melancholijne dramaty (Ciekawy przypadek Benjamina Buttona, The Social Network). Najnowszy obraz nawiązuje bezpośrednio do pierwszej i drugiej kategorii, z którą Fincher jest głównie utożsamiany. I mimo tego, że „Dziewczyna z tatuażem” nie jest tak błyskotliwa jak „Siedem”, ani tak fascynująca jak „Zodiak”, nie powinna zawieść widza szukającego wciągającej historii i mocnych wrażeń.

Szwedzki przepis po amerykańsku

Dziennikarz Mikael Blomkvist (Daniel Craig) przeżywa najgorszy okres w swoim życiu. Po tym, jak przegrał sprawę o zniesławienie znanego biznesmena, skazany jest na zawodową banicję. Wszystko jednak zmienia się w momencie, gdy nieoczekiwanie dostaje propozycję pracy u Henrika Vangera (Christopher Plummer), starego przemysłowca, pochodzącego z potężnej niegdyś rodziny. Vanger, w zamian za wyjątkowo duże honorarium, chce by Blomkvist zbadał rodzinną tajemnicę zaginięcia 16-letniej bratanicy Harriet. Senior ostrzega dziennikarza, że jego zadanie nie będzie należeć do przyjemnych - „Będzie pan prowadził dochodzenie wśród najbardziej bezwzględnych, upartych i zepsutych ludzi na świecie. Mojej rodziny…”

Gdy podano do wiadomości, że David Fincher ma nakręcić pierwszy tom trylogii „Millenium”, fora internetowe zaczęły buczeć z niezadowolenia. Wielu krytykowało Hollywood za brak własnych pomysłów i ciągłe tworzenie kolejnych wersji istniejących już filmów. Nawet poważani krytycy i reżyser szwedzkiej adaptacji, Niels Arden Oplev, błędnie zaklasyfikowali obraz Finchera jako remake. „Dziewczyna z tatuażem” jest po prostu drugą adaptacją filmową tej samej książki. Jak w takim razie wersja amerykańska ma się do powieści? Dla widzów znających dzieło Larssona już tempo narracji filmu może wydać się błyskawiczne. Dla porównania – pierwsze sto dwadzieścia stron zostało opowiedziane w kwadrans. Niektórzy krytycy amerykańscy właśnie na ten element zwracali szczególną uwagę. Według nich scenariusz powstały na podstawie dość średniej pod względem literackim książki został znakomicie napisany. Przede wszystkim zepchnięto na dalszy plan wątek z biznesmenem Wennerströmem, co automatycznie stłumiło polityczno-ekonomiczny wydźwięk opowieści. Zrezygnowano także z naciąganego moim zdaniem romansu Blomkvista z ponad 50-letnią Cecillią Vanger, kuzynką zaginionej kobiety. Zmiany nastąpiły też w samym wyjaśnieniu zagadki Harriett.

Oskar wędruje do… Ronney Mary!

Wśród nominowanych w tym roku do Oskara za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą nie mogło zabraknąć kreacji Ronney Mary. Pomimo iż ma nikłe szanse na otrzymanie statuetki, to sama nominacja jest niemałym wyróżnieniem. Jej rola wyzywającej, biseksualnej, aspołecznej hakerki, wyglądającej jak skrzyżowanie subkultury gotyckiej z cyberpunkową, słusznie zebrała bardzo pochlebne opinie. Scenarzysta Steven Zaillian poprzez dopisanie kilku scen, których nie znajdziemy w powieści oraz uczynienie z bohaterki kobiety bardziej wylewnej, znacząco wyeksponował postać Salander. Charyzma w kreacji Mary jest tak duża, że właściwie każdy inny bohater w filmie przy niej blednie. Warto jednak docenić także Daniela Craiga, który swoją rolą potwierdził, że ciągłe porównania z Jamesem Bondem są jedynie wyrazem uszczypliwości ze strony markotnych krytyków i widzów. Jako przygaszony Mikael Blomkvist sprawdza się bowiem całkiem przekonywająco.

Nowa femme fatale?

Lisbeth Salander to jedna z najbardziej intrygujących postaci literackich XXI wieku. Wpisuje się w co raz powszechniejszy ostatnio model kobiety silnej, piekielnie inteligentnej, nie ustępującej na żadnym polu płci męskiej. Salander niewiele ma z Lary Croft lub Ellen Ripley. Jest zupełnie innym typem bohaterki – geniuszem mścicielem, który bezlitośnie niszczy mężczyzn stosujących przemoc wobec kobiet. Jej zimna, niewzruszona powierzchowność i antypatyczna osobowość jest swego rodzaju mechanizmem obronnym, który w każdej chwili może przerodzić się w zabójczo skuteczny atak. Dzięki wyrazistej kreacji Ronney Mary ma szansę stać się nową ikoną kina, nową femme fatale. Już dla niej samej warto obejrzeć „Dziewczynę z tatuażem”.

Brak statuetki za ostatnie dzieło Finchera „The Social Network”, uznane jednogłośnie przez znawców za dzieło wybitne, może być odpowiedzią na pytanie, dlaczego reżyser wrócił do kina gatunkowego i sięgnął po trylogię „Millenium”. „Dziewczyna z tatuażem” to solidne filmowe rzemiosło, pełne rozmachu i dynamiki. Poprzez niewyjaśnioną zagadkę zamożnej rodziny widz odkrywa brutalny świat, w którym opiekun społeczny nie tak bardzo różni się od seryjnego mordercy.

„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to jeden z najpopularniejszych szwedzkich kryminałów XXI wieku. Książka mimo iż napisana jest niezbyt wyszukanym językiem, dzięki intrygującej fabule, mocno wciąga czytelnika. Co więcej, jest też wymarzonym materiałem do przeniesienia na duży ekran. Choć Szwedzi pierwsi sfilmowali dzieło Stiega Larssona, to według mnie z ekranizacją lepiej poradzili sobie Amerykanie. Korzystając z ośmiokrotnie większego budżetu, dobrego scenariusza, ciekawszych aktorów oraz ogromnego doświadczenia, Fincher zrobił to co do niego należało – nie zepsuł książki. Teraz pozostaje oczekiwanie na dwie kolejne odsłony trylogii, w której rządzić będzie wyłącznie Lisbeth Salander.
★★★
(Coś na progu)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness