Przejdź do głównej zawartości

Królowa znów czaruje swoim głosem

Erykah Badu, New Amerykah Part Two (Return of the Ankh), rok 2010

Zjawiskowa Erykah Badu posiada jeden niezaprzeczalny atut, który na starcie wyróżnia ją wśród reszty wokalistek soulowych ostatnich kilkunastu lat - głos. Sama już jego barwa to unikat - jednocześnie ciepła, seksowna i ujmująco dziewczęca. Ale równie wielkie wrażenie może robić styl, w jakim każde słowo zostaje wydobywane z jej strun głosowych. Zrelaksowana i pełna swobody artykulacja Eryki wydaje się być tak naturalna jak oddychanie. Podobnie lekkim, niewymuszonym śpiewem mogły się pochwalić swego czasu tak wielkie nazwiska jak Marvin Gaye, Stevie Wonder czy Curtis Mayfield - artyści do których duchem Erykah nie raz nawiązywała. Pewne jest, że za kilka lat sama będzie stawiana w jednym szeregu z nimi. A najnowszy album to tylko potwierdzenie jej niezagrożonej od lat pozycji królowej Soulu.

Badu wraca na nim do swoich korzeni. Po genialnym futurystycznym melanżu funku, soulu i hip-hopu, podlanym społeczno-polityczną wymową, jakim był "New Amerykah Part One (4th World War)", jej siostra skreśla agresywny modernizm na rzecz spokojniejszych klimatów z debiutu "Baduizm" czy "Mama's Gun". Kompozycje są w większości osadzone na vampach bluesowych, od czasu do czasu przerywanych przez hip hopową pulsację jak w "Fall in Love (Your Funeral)". Pomijając ślady samplingu, dominuje żywe instrumentarium, które pozwoliło uzyskać bardziej organiczne brzmienie. Efektem tego brzmienia jest powrót z cyfrowej produkcji poprzedniczki na analogową. Za bardzo dobry przykład może posłużyć tajemniczy "Incense", wyprodukowany wspólnie przez Badu i Madliba. Generalnie silniejsza rola groove'u niż melodii z początku nie wywiera muzycznie zbyt wielkiego wrażenia, ale każde kolejne przesłuchanie sprawia, że materiał staje się co raz lepszy.

Lirycznie Badu także wraca do swojego pierwotnego trybu - czyli do dobrze znanego stanu głębokiego zamyślenia. Sama artystka powiedziała w jednym z wywiadów, że nie miała czym się martwić, stąd teksty odwołujące się do uczuć. Fantastyczny 10-minutowy zamykacz albumu "Out My Mind, Just in Time" jak tłumaczyła stanowi podsumowanie wszystkiego co zawarła na albumie - mówi w nim o miłości, emocjach i o tym jak ludzie czują się w związkach. I choć album nie dorównuje jej najwybitniejszym osiągnięciom, to bez wątpienia możemy się czuć dobrze słuchając go.
♫♫♫♫

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness