Peter Evans Quintet, Ghosts, 2011
Kwintet trębacza Petera Evansa, znanego głównie ze znakomitego kwartetu Mostly Other People Do The Killing dokonuje karkołomnych rzeczy na "Ghosts" - w większości z 7 zawartych na płycie improwizacji szyje klasyczny jazz awangardową tkaniną, obłędnym minimalizmem i live processingiem. Kontrapunkt miedzy partiami pianisty Carlosa Homsa a Evansem i zwartą sekcją rytmiczną perkusisty Jima Blacka oraz basisty Toma Blancarte’a momentami powala - brzmi to jakby symultanicznie grały dwa zespoły, coś a'la echa Ornette'a Colemana z "Free Jazz", ale nie ma w tym żadnego chaosu, bo instrumentaliści nigdy nie pozwalają rozleć się muzyce, tak doskonale są ze sobą zgrani. Można tu i ówdzie usłyszeć wpływ nowoczesnego, podszytego elektroniką jazzu - "323" z powodzeniem mogłoby trafić na krążek Spring Heel Jack, a autora live processingu, Sama Plutę, postawiłbym obok tego, co robi Helge Sten z Supersilent. Jego rola jest szczególnie istotna w grupie - manipulacje z dźwiękiem, szumy i zapętlanie partii instrumentów stwarzają iluzję, jakoby na płycie grało więcej niż 5 muzyków. Doskonałym przykładem tej praktyki jest "Chorales", w którym Sam nakłada na siebie partie Evansa, dając rezultat przeszywającego uszy unisono, brzmiącego jak klakson z piekła, by następnie przejść w frenetyczną pulsację. 14 minutowy otwieracz "One To Ninety-Two" pięknie sięga do ery "Bitches Brew" Davisa z orgiastycznymi partiami Evansa, pokazując, że pomimo całej nowoczesności, muzycy nie zapominają o kanonie.
♫♫♫♫
PRÓBKA
Tartar Lamb, Polyimage of Known Exits, 2011
Abstrakcyjne, eksperymentalne Kayo Dot ostatnich płyt spotyka gęsty, horrorowaty mrok Bohren & der Club of Gore i awangardowe delirium solowego debiutu lidera Tartar Lamb, Toby'ego Drivera. Zauważalne konotacje Tartar Lamb z dark ambientowym jazzem Bohren na szczęście nie są zwykłą kalką, lecz inspirującym punktem wyjściowym do własnej, frapującej wizji Drivera. Już sama gra saksofonistów (Terran Olson i Daniel Means) jest żywsza, bardziej rozbudowana i awangardowa niż to, co robi Christoph Clöser w Bohren, stąd zamiast hipnotyzującej statyczności słyszymy hipnotyzującą ruchliwość. Ten element jest jednak cząstką obrazu płyty, bo 4 częściowa suita Tartar Lamb to skomplikowana bestia, którą najlepiej opisać jako demoniczny kameralny ambient jazz w oprawie quasi-dronowej, wypełniony pięknymi, długimi frazami trąbki i rogu autorstwa Tima Byrnesa, z od czasu do czasu zmieniającą się narracją i szaleńczymi improwizacjami saksofonistów. Driver skompletował dosyć duży ansambl - na płycie usłyszymy 8 muzyków - ale każdy z nich znakomicie spełnia swoją rolę, dlatego nie trudno popaść w same superlatywy opisując ich grę. Złowieszczo spokojne słuchowisko, jakie oferuje Tartar Lamb pozbawione jest zbędnych ekscesów, trwa tyle ile trzeba. Poboczny projekt Drivera nie ustępuje wcale dokonaniom Kayo Dot i potwierdza od dłuższego czasu moje przekonanie, że niewielu można dziś odnaleźć tak wizjonerskich i wszechstronnych kompozytorów jak on.
♫♫♫♫
MOŻNA POSŁUCHAĆ CAŁOŚCI
Komentarze
Prześlij komentarz