Na wzór rankingu "Sight & Sound" zamieszczam 10 filmów, które prawdopodobnie darzę największą miłością. Tego typu lista jest oczywiście zadaniem niewykonalnym, bo mógłbym ją zmieniać codziennie, dając innego Scorsese ( Taksówkarz ), dorzucając Malicka ( Cienka czerwona linia albo Niebiańskie dni ), Kubricka ( 2001: Odyseja kosmiczna ), Fassbindera ( Strach zżerać duszę albo Berlin Alexanderplatz ), Rivette'a ( Celine i Julie odpływają lub Duelle ), Kazana ( Wiosenna bujność traw ), Cronenberga ( Nierozłączni lub Crash ), Coppolę ( Czas apokalipsy, Ojciec chrzestny, w szczególności druga część ), Raya ( Johnny Guitar lub Ponad życie ), Ozu ( Późna wiosna ), Bressona ( Na los szczęścia, Baltazarze! ) czy Akerman ( Jeanne Dielman ). Już na samą myśl takiego ograniczania się boli mnie głowa, więc za skrzywdzenie wymienionych filmów szczerze przepraszam, w szczególności lata 70., które mają tylko jeden tytuł na mojej liście. Choć niekoniecznie uważam Świt umarłych z...
Blog filmowo-muzyczny