Errors of the Human Body, reż. Eron
Sheean, rok 2012
Chłodny, laboratoryjny, sterylny i metaliczny
– takie określenia przychodzą na myśl, gdy wkracza się w świat Erros of the Human Body. Zapełnia go przede
wszystkim melancholijny Geoff Burton, naukowiec naznaczony osobistą tragedią sprzed
kilku lat. Jego przyjazd do Drezna, by objąć posadę w tamtejszym instytucie
prowadzącym badania genetyczne, ma być nowym początkiem, próbą uporania się ze
własnymi demonami. Nieoczekiwanie, Geoff spotyka w instytucie swoją byłą uczennicę,
Rebekkę, która aktualnie jest bardzo bliska odkrycia genu umożliwiającego
szybką regenerację ludzkiej tkanki. Poznaje także innego pracownika,
tajemniczego Jarka, z którym rozpocznie - ku swojej nieświadomości - niebezpieczną grę.
Drugi najlepszy film z sekcji, kliniczny
thriller Erona spokojnie odnalazłby miejsce w filmografii Davida Cronenberga. Będąc
czymś pomiędzy Nierozłącznymi a Muchą, Errors jest w miarę stonowany i powściągliwy, co według
dzisiejszych, hiperkinetycznych standardów może być nieatrakcyjne dla widza.
Ale nie wolno dać się zwieść tempie narracji. Niestrudzenie, niepokój chytrze zaczyna
zachodzić za skórę, by w końcowym etapie wtopić nas w klasyczne dla
wenerycznego horroru deformacje natury psychicznej i fizycznej. Reżyser jednak
wykazuje się niezgorszym wyczuciem, bo nigdy nie pozwala ohydzie wziąć górę nad
swoją wizją. Zagadnienie genetycznych eksperymentów potraktowane jest tutaj bardzo
realistycznie i pragmatycznie, przez co fatalne wydarzenia są naturalną
konsekwencją błędów i niewiedzy protagonisty. Granice ludzkiej moralności i
etyki zostają dosyć szybko zakwestionowane i przekroczone, stąd napięcie wynika
raczej nie z tego, co przyniesie rezultat końcowy, tylko jak daleko można zajść
w imię nauki.
Errors
of the Human Body pod względem formalnym bardzo
przypomina jeszcze jeden film Cronenberga, tegoroczne Cosmopolis. Drezdeński instytut, skrywający w swoich alienujących przestrzeniach
najnowocześniejszą technologię, podobnie do limuzyny Erica Parkera, której
wnętrze świetnie nadawałoby się na design statku kosmicznego, jest miejscem o
posmaku nieomal futurystycznym. Mimo iż w obu akcja dzieje się tu i teraz, nie
czuć prawie żadnej więzi ze światem otaczającym nas na co dzień. Wrażenie emocjonalnego dystansu w przypadku Errors
genialnie potęguje ilustracja muzyczna, złożona z atonalnej muzyki współczesnej
i zimnej elektroniki.
Od razu ostrzegam - lepiej nie sugerować
się dramatycznie niską średnią na stronie imdb. Tak imponujący, pewny i
przemyślany debiut to dziś nieczęsty widok.
★★★½
Film będzie pokazywany na festiwalu "Transatlantyk" w Poznaniu w dniach 16 i 22 sierpnia.
Komentarze
Prześlij komentarz