The Horrors, Skying, 2011
The Horrors to zespól szczególnie czczony w prasie brytyjskiej, w czasopismach jak Q czy NME, a jak to zazwyczaj bywa - mniej zauważany w Stanach Zjednoczonych. Przyczyny można szukać bezpośrednio w inspiracjach grupy, które są nadto widoczne i brytyjskie do bólu - neo-psychodelia lat 80-tych (Echo & The Bunnymen); wampiryczny post-punk (Bauhaus); świdrujące brzmienie gitar naszpikowane masami efektów w stylu shoegaze'owym (My Bloody Valentine); nastrojowe, romantyczne barwy synthów (Simple Minds albo The Sound); milowe pogłosy zaniepokojonego barytonu wokalisty (The Chameleons), i nawet krautrock (Neu!). Taką kontaminację zawierały dwa poprzednie albumy The Horrors i po części nie inaczej jest z najnowszym, "Skying". Brzmi on jakby wyjęto go wprost z lat 80-tych. Czuć na nim ciąg ku stadionowej epickości w wielkich refrenach (Still Life), słychać zatapianie w rozmywającym się brzmieniu (Oceans Burning), rozmiłowanie w mroku, który jednak nigdy nie jest przytłaczający, a prędzej podniosły (Endless Blue). Przez całą płytę grupa pewnie lawiruje pomiędzy The Damned z ich popowo-gotyckiego szlaku (Phantasmagoria), synth-popowym błyskiem wczesnego Simple Minds (circa 82) i majestatycznie brzmiącym lękiem The Chameleons. Jest to bardzo piosenkowy album, mniej agresywny niż wcześniejsze, mocno zamyślony, bardzo dobrze wyprodukowany - można by rzec, że większość artystów, których przypominają nigdy nie miało tak dobrej produkcji.
Poprzednia płyta "Primary Colours" była bardzo udanym, zacnym odrobieniem lekcji z maniakalnie powtarzanych wzorców z lat 80-tych. "Skying" udowadnia, że tamto dzieło nie było przypadkowe - The Horrors to dziś jedni z najlepszych naśladowców post-punkowo-gotycko-shoegazowej estetyki. Nie jest łatwo oceniać taką muzykę - z jednej strony słuchacz obeznany z alternatywą ostatnich 30 lat szybko wyłapie odniesienia i nie musi być zbytnio krytyczny, by zarzucić grupie brak własnych pomysłów, oryginalności. Z drugiej strony, jeśli lubuje się mocno w takim graniu niekoniecznie musi nim pogardzać czy kręcić nosem, bo może/ma szansę usłyszeć coś co przypomina jego ulubione nagrania - nieważne, że są to kolejni epigoni, że nie ma takiej atmosfery, zadziorności czy charyzmy. Akurat na tym tle zespół się znacząco wyróżnia od innych sobie podobnych i ich nostalgiczna podróż w jeden z moich ulubionych okresów w muzyce jest jak najbardziej pomyślna. Bez dwóch zdań The Horrors są znakomitymi rzemieślnikami i "Skying" to ich kolejna bardzo solidna propozycja. Najlepsza w dorobku.
♫♫♫½
Highlight: Endless Blue i Dive In
Nie lubię tego zespołu, gdyż jego sława całkowicie przyćmiła dokonania amerykańskiej grupy garage-bluesowej o tej samej nazwie :)
OdpowiedzUsuńO tej: http://www.youtube.com/watch?v=_VVVhy7Ks-k
http://www.youtube.com/watch?v=bLZLTbZvF98&feature=related
OdpowiedzUsuńzobacz pierwszy komentarz ;D
No kojarzę ten band, ale się nie wsłuchiwałem jeszcze. E tam, to nie powód do nie lubienia Brytyjczyków :) Co ma powiedzieć fan starej Nirvany, tej nie Cobainowskiej? :P
OdpowiedzUsuńKiedy szukasz nagrań jednej kapeli, a przypadkiem dopadasz tej drugiej, to jest irytujące;) W Brytyjczyków z kolei ja się nie wsłuchiwałem, ale przyznam, że sam image mnie odstrasza. W każdym razie polecam tych amerykańskich, jak zresztą wszystko, za czym stoi Paul Cary (+ solo oraz Autodramatics, od blues-punka po folk i southern rock).
OdpowiedzUsuńTen link całkiem zacny :) Sprawdzę ich przy okazji. Podstawową zasadą w muzyce jest nie ocenianie jej przez to jak wyglądają artyści, więc zupełnie się nie sugeruj ich imagem. Wyglądają jak pajace, ale to rasowi muzycy.
OdpowiedzUsuńSam jestem fanem np. Misfits;) Przyjrzę się bliżej Brytolom.
OdpowiedzUsuńPrzyjrzyj, przyjrzyj :) Może coś Ci się spodoba, kto wie :)
OdpowiedzUsuń