Przejdź do głównej zawartości

Wywrotowe chef-d'oeuvre


Johnny Guitar, reż. Nicholas Ray, rok 1954

Pojawiają się sporadycznie filmy w życiu kinomana, które potrafią zmienić jego opinię o danym gatunku. Zdecydowanie mogę stwierdzić, że fanem westernów stałem się dopiero po obejrzeniu "Johnny Guitar" Nicholasa Raya. Kochane przez Francoisa Trauffauta i Jean-Luc Godarda, wielkie dzieło Raya jest bez wątpienia najlepszym westernem, jaki widziałem w życiu, przede wszystkim dlatego, że na wielu płaszczyznach dywersyfikuje zasady swego gatunku. Oto kilka powodów uzasadniających moją adorację:

01. Centralnymi postaciami są kobiety. Nazywany feministycznym westernem, "Johnny Guitar" był pierwszym filmem w swoim gatunku, w którym zarówno protagonistą i antagonistą była kobieta. Ta umownie dobra, Vienna (grana przez Joan Crawford) stara się uchronić swoją posiadłość (w niedalekiej przyszłości mająca być żyłą złota) przed zajadłymi atakami i oskarżeniami zawistnej rywalki, Emmy (Mercedes McCambridge), podburzającej lokalnych stróżów prawa do podejmowania agresywnych działań wobec Vienny. To te animozje między skrajnie różnymi kobietami napędzają wydarzenia w filmie. Relacje Vienny i Emmy mają jeszcze jeden wymiar. Wielu krytyków doszukiwało się w sposobie działania Emmy, wymuszającej fałszywe zeznania świadków wobec Vienny, nawiązań do praktyk McCartyzmu, który w latach 50-tych uderzył mocno w Hollywood czarną listą osób podejrzewanych o związki z komunizmem, niszcząc przy tym wiele karier związanych z show biznesem.

02. Drugoplanowość i nietypowość bohaterów męskich. Nie uświadczymy tutaj twardych, nieugiętych bohaterów w stylu Johna Wayne'a, lecz niezdecydowanych, a nawet i wrażliwych, uwięzionych w sidłach własnych uczuć. To tytułowy bohater pragnie, by Vienna, jego dawna miłość, deklarowała mu (nawet jeśli ku temu przeciwna) miłość, po to tylko, aby uśmierzyć cierpienie. Johnny Guitar jest znakomitym strzelcem, lecz Vienna bez problemu potrafi stłamsić jego pociąg do broni. Siła charakteru obu bohaterek jest tak duża, że przytłacza i czyni obsadę męską uległą i słabą - szczególnie dobrze to widać w despotycznej naturze Emmy.

03. Dwuznaczność głównej bohaterki. Niełatwo definitywnie osądzić postać graną przez Joan Crawford. Na tle wiedźmowatej, zazdrosnej Emmy wydaje się o wiele sympatyczniejszą i zdolną do refleksji figurą, lecz jej chłód, pozorowana męskość i samodzielność ma skutecznie przykrywać kobiecość. Jest agresywną kobietą sukcesu, która z jednej strony nie chce, by trzeźwość umysłu przysłaniała pobudki jej serca, ale z drugiej strony nie potrafi ich skutecznie przytłumić.

04. Barokowa kolorystyka zdjęć. Film nakręcony w procesie trucolor po prostu powala wizualnie. Barwy są niezwykle nasycone, w przypadku chociażby czerwieni wręcz krzykliwe. Do tego mise-en-scene w westernach nigdy wcześniej, ani później nie było tak obsesyjnie teatralne.

05. Dialog. W klasycznym dziele westernu, "Dyliżansie" Johna Forda, banał goni banał. W "Johnny Guitar" niczego takiego nie uświadczymy. Dialogi bohaterów są bardzo dobrze rozpisane, liryczne, głębokie, pełne żarliwych deklaracji. Z racji tego, jak historia przebiega, czuć w nich element prawdziwej rozpaczy i pragnienia miłości, nawet jeśli jest to ukrywane pod twardą powłoką.

06. Freudowskie podteksty. W jednym z dialogów Vienna wyjaśnia dlaczego jej rywalka pragnie śmierci mężczyzny rzekomo odpowiedzialnego za śmierć jej brata, uzasadniając, że przy nim Emma czuje się jak prawdziwa kobieta, co napawa ją negacją wobec samej siebie. Kolory strojów jakie przybiera główna bohaterka - przeważnie jasne - przy konfrontacji z Emmą, ubraną na czarno wyraźnie symbolizują dobroć i czystość tej pierwszej, a zło i kłamliwość tej drugiej.

07. Narracja. Prowadzona idealnie. Ray szczególnie dobrze rozgrywa akcję w zamkniętych pomieszczeniach, nieraz stosując dramatyczne crescenda. Historia rozwija się w znakomitym tempie, płynnie przechodząc w długi, spazmatyczny finał.

Genderowski mechanizm filmu jest bez wątpienia jego największą innowacją. Oczywiście ciągle jest to western, więc kto oczekuje klasycznych strzelanin, pościgów, bijatyk - nie powinien być zawiedziony. Ale przy całokształcie wizjonerskiej i ekscentrycznej wizji Raya, te elementy wydają są drugorzędne, bo "Johnny Guitar" przede wszystkim wywraca konwencję westernu do góry nogami, uderzając swoją niezwykłą sugestywnością, głębią i seksualnymi podtekstami.
★★★★

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ulubione horrory z lat 2000-2009

Dawno nie robiłem żadnej listy, więc dla odmiany wrzucam krótką z umiłowanymi horrorami z poprzedniej dekady. Nie był to okres szczególnie udany dla tego gatunku, więc niestety wyboru sporego nie miałem (albo nie dotarłem do skrytych perełek). Wyjaśnia to np. obecność na mojej liście filmu rodzaju "The Host", w połowie dramatu, w połowie horroru. Z tą klasyfikacją gatunkową to nie była taka prosta sprawa, ale gdy zestawiłem go z "Taxidermią" czy "Głodem miłości", dziełami również kategoryzowanymi jako horrory, wydał mi się zdecydowanie bardziej trafnym wyborem. The Host: Potwór, reż. Bong Joon-ho, rok 2006 Jak wyjaśniałem pokrótce we wstępie, jeden z paru filmów na liście, który nie jest czysty gatunkowo. Reżyser pomysłowo przemiela nurt Monster Movie przez społeczno-rodzinny dramat, wstrząsająco obrazując widzowi, że to własny rząd wydaje się bardziej przerażający niż ogromna, zmutowana ryba. Tak oryginalne, wciągające, a nawet niekiedy przej

ULUBIONE FILMY - MOJE I ZNAJOMYCH

Niemal 11 lat temu na wzór rankingu "Sight & Sound" stworzyłem listę swoich 10 ulubionych filmów. Teraz postanowiłem to zrobić znowu, by przekonać się, jak bardzo zmienił się mój gust. Okazało się, że zaledwie jedna pozycja z tamtego zestawienia dała radę się utrzymać . Co ciekawe, cztery filmy, które wtedy ostatecznie pominąłem (wspomniałem o nich w opisie) znalazły drogę do mojej topki. To pozostawia nam pięć zupełnie nowych tytułów.  W przeciwieństwie do tamtego wpisu z ulubionymi filmami ten jest sto razy ciekawszy, bo postanowiłem zaprosić do zabawy część znajomych. Dzięki temu mamy tutaj piękną różnorodność - przednie filmy gatunkowe, ostry arthouse, sprawdzony kanon czy kino tak złe, że aż dobre.  W ramach wyjaśnienia dodam, że zamieszczone tu listy (poza jednym wyjątkiem) na samym początku zawierają pozycję, która jest ceniona szczególnie wysoko przez uczestników zabawy. Specjalnie użyłem koloru czerwonego, pogrubienia i większej czcionki, żeby jeszcze bardziej to

Najlepsze horrory 2010-2019 (work in progress)

Poprzednią listę pierwszej  dekady  XXI wieku miałem wówczas nierozszerzoną, stąd pozycje, które się tam znalazły (pomijając top 11) nie do końca jeszcze oddawały pełen ogląd. Trochę rzeczy zobaczyłem później, ale takie są prawidła list - jest to zabawa bez końca. Horrory z lat 2010-2019 staram się śledzić uważniej, ale na pewno coś pominąłem. Myślę jednak, że dana lista dość dobrze oddaje to, co mi się podobało. Rzecz jasna nie każda pozycja jest tu czystym horrorem, ale nie oznacza to, że nie zawiera elementów charakterystycznych dla tego gatunku. Skala gwiazdkowa: trzy gwiazdki to film świetny, dwie – bardzo dobry, jedna – dobry. Sweetheart (Jd Dillard, 2019)   ★ Ekstaza (Joe Begos, 2019)  ★ Zombi Child (Bertrand Bonello, 2019)  ★ ★ ★   The Lighthouse (Robert Eggers, 2019)   ★ ★ ★ Midsommar. W biały dzień (Ari Aster, 2019)  ★ ★ ★ Mandy (Panos Cosmatos, 2018)  ★ In Fabric (Peter Strickland, 2018)  ★ ★ ★ Possum (Matthew Holness