Frank Ocean, Nostalgia, Ultra; 2011
R&B, tak jak hip hop przez większość tego wieku przybierało twarz wykalkulowanych i świetnie wyprodukowanych produktów, pozbawionych wyobraźni i twórczej inwencji, naszpikowanych gwiazdorską husarią, pozapełnianych przez imprezowe bangery. Dwa świetne tegoroczne debiutanckie mixtape'y z sukcesem zadają kłam powyższym, wątpliwym na dłuższą metę dla mnie wartościom. The Weeknd i Frank Ocean, bo o nich mowa, udowadniają, że można do niezbyt dziś oryginalnego gatunku podejść inaczej, wyeksponować elementy zazwyczaj redukowane lub wprowadzić świeżą myśl. "House Of Balloons" tego pierwszego i "Nostalgia, Ultra" drugiego ( i może w mniejszym stopniu Drake) na tle innych artystów wydają się nową falą w konserwatywnym od jakiegoś czasu R&B. Ich utwory są czymś w rodzaju futurystycznych slow jamów, zaskakująco ponurych i trzeźwych, pozbawionych nadmiernej ekscytacji i rozbuchanej erotyki a'la Usher czy Beyonce. W tekstach dominują opowieści o wyczerpaniu od nadużywania narkotyków i alkoholu, przypadkowym seksie i poimprezowym zawieszeniu. Obaj artyści stosują bardzo ciekawy recykling, śpiewając własne linie melodyczne do utworów Siouxsie & The Banshees, The Beach House czy MGMT, ale nigdy przy tym nie tracąc własnej tożsamości. Wykazują bardzo dobre wyczucie - w szczególności Ocean - bo zmienić przyjemny, ale mdły afropopowy "Strawberry Swing" autorstwa Coldplay w pełnokrwiste R&B jest sztuką. Ocean, choć bardzo zbliżony stylistycznie do The Weeknd, jest trochę od niego lżejszy w brzmieniu, pogodniejszy w klimacie i nie aż tak dramatyczny i fascynujący. Często na "Nostalgia, Ultra" można usłyszeć echa uwodzicielskiego i zmysłowego stylu The-Dream, przykrytego ciepłą patyną i lekko melancholijną aurą, od czasu do czasu rozrywaną przez dynamiczniejsze momenty. Wszystko to brzmi niezwykle obiecująco i pozwala wierzyć, że jeżeli więcej artystów pójdzie w tym kierunku, to szykują się nam szczególnie owocne czasy dla czarnej muzyki.
♫♫♫♫½
Highlight: Strawberry Swing
R&B, tak jak hip hop przez większość tego wieku przybierało twarz wykalkulowanych i świetnie wyprodukowanych produktów, pozbawionych wyobraźni i twórczej inwencji, naszpikowanych gwiazdorską husarią, pozapełnianych przez imprezowe bangery. Dwa świetne tegoroczne debiutanckie mixtape'y z sukcesem zadają kłam powyższym, wątpliwym na dłuższą metę dla mnie wartościom. The Weeknd i Frank Ocean, bo o nich mowa, udowadniają, że można do niezbyt dziś oryginalnego gatunku podejść inaczej, wyeksponować elementy zazwyczaj redukowane lub wprowadzić świeżą myśl. "House Of Balloons" tego pierwszego i "Nostalgia, Ultra" drugiego ( i może w mniejszym stopniu Drake) na tle innych artystów wydają się nową falą w konserwatywnym od jakiegoś czasu R&B. Ich utwory są czymś w rodzaju futurystycznych slow jamów, zaskakująco ponurych i trzeźwych, pozbawionych nadmiernej ekscytacji i rozbuchanej erotyki a'la Usher czy Beyonce. W tekstach dominują opowieści o wyczerpaniu od nadużywania narkotyków i alkoholu, przypadkowym seksie i poimprezowym zawieszeniu. Obaj artyści stosują bardzo ciekawy recykling, śpiewając własne linie melodyczne do utworów Siouxsie & The Banshees, The Beach House czy MGMT, ale nigdy przy tym nie tracąc własnej tożsamości. Wykazują bardzo dobre wyczucie - w szczególności Ocean - bo zmienić przyjemny, ale mdły afropopowy "Strawberry Swing" autorstwa Coldplay w pełnokrwiste R&B jest sztuką. Ocean, choć bardzo zbliżony stylistycznie do The Weeknd, jest trochę od niego lżejszy w brzmieniu, pogodniejszy w klimacie i nie aż tak dramatyczny i fascynujący. Często na "Nostalgia, Ultra" można usłyszeć echa uwodzicielskiego i zmysłowego stylu The-Dream, przykrytego ciepłą patyną i lekko melancholijną aurą, od czasu do czasu rozrywaną przez dynamiczniejsze momenty. Wszystko to brzmi niezwykle obiecująco i pozwala wierzyć, że jeżeli więcej artystów pójdzie w tym kierunku, to szykują się nam szczególnie owocne czasy dla czarnej muzyki.
♫♫♫♫½
Highlight: Strawberry Swing
Komentarze
Prześlij komentarz