Current 93, Lucifer Over London, rok 1994
Od czasu rozpoczęcia mojej przygody z twórczością eksperymentalno-neofolkowego Current 93, dowodzonego przez jedynego stałego członka, Davida Tibeta, byłem ciągle podawany testom tolerancji. Chodziło o jego przedziwne recytacje pretensjonalnych, poetyckich tekstów za pomocą swojego nosowego głosu, które odbierałem jako dosyć trudną pigułką do przełknięcia na początku. Muzyka oparta na powtarzających się motywach i dronach, ze zazwyczaj dostojnie brzmiącą gitarą akustyczną, była czymś w rodzaju remedium dla moich uszu i tylko żałowałem, że wokal rujnuje efekt całościowy. Jednak po czasie, gdy usłyszałem genialną, wypełnioną po brzegi grozą Epkę "I Have a Special Plan for This World" postanowiłem powrócić do długogrających dokonań grupy i okazało się, że niezwykłe uniwersum szefa grupy ma mi wiele do zaoferowania. Czego dowodem jest kolejna Epka z ich dyskografii, ze świetnym tytułem "Lucifer Over London".
Właśnie to utwór tytułowy rozpoczyna przepyszną, mroczną ceremonię w postaci mylącego riffu "Paranoid" Black Sabbath, by po kilku sekundach natychmiastowo przejść w charakterystyczny, złowieszczy neofolk z egzaltacjami Tibeta (pojawia się również John Balance z Coila na wokalu), który zawodzi, wrzeszczy, fałszuje, by skończyć uduchowionym powtarzaniem cyfry 666 na tle bijących dzwonów i gitary akustycznej. Nagromadzenie diabelskich słów w tym utworze mogłoby zawstydzić nie jednych adeptów prymitywnego Black Metalu, napędzanych przez satanistyczne inspiracje. Drugi, "Sad Go Round" jest już bardziej zamyślonym tworem ze świetnymi, melodyjnymi solówkami gitarzysty Nicka Salomona. Jest on najkrótszy z całej trójki i dla mnie zdecydowanie najlepszy. Właśnie w nim uspokojony Tibet wprowadza za pomocą swojej melancholijnej interpretacji jedyną w swoim rodzaju mistykę, tak dobrze słyszalną na najlepszych albumach Current 93. Najdłuższy, 13 minutowy "The Seven Seals Are Revealed At The End Of Time As Seven Bows: The Bloodbow, The Pissbow, The Painbow, The Faminebow, The Deathbow, The Angerbow, The Hohohobow" (spróbujcie zapamiętać tytuł) w stylu jest najbliższy bardzo udanej i przełomowej dla kariery Tibeta, płycie "Thunder Perfect Mind" z 1992 roku. Powoli budowana, enigmatyczna atmosfera, oparta o dronowe efekty szefa Nurse With Wound Stevena Stapletona, idealnie pasuje do dziwacznych, nieokiełznanych recytacji lidera. Gdzieś koło 8-minuty wyłania się po raz kolejny ładnie brzmiąca gitara akustyczna, która w raz z dzwonkami przerywa niepokojącą, pierwszą część utworu. I właśnie ta końcowa partia może służyć jako dobre przedstawienie późniejszych brylantów Current 93 "Of Ruine Or Some Blazing Starre" i "All The Pretty Little Horses (Theinmostlight)".
Oczywiście nie każdego musi chwycić sztuka, jaką uprawia pan Tibet, więc dobrze byłoby napisać na koniec kilka rad dla początkujących słuchaczy:
1) Po pierwszych momentach zdziwienia i uśmiechu nie martwić się, że maniera Tibeta jest trochę (lub bardzo) irytująca.
2) Dać szansę i posłuchać kilkakrotnie, najlepiej różnych płyt z lat 90-tych, zaczynając od wspomnianej już "Thunder Perfect Mind", by mieć mniej więcej większy ogląd.
3) Jeżeli w któryś momencie chwyci to już jesteśmy straceni, a jeżeli nie, to dobrym pocieszeniem jest to, że przynajmniej próbowaliśmy.
4) No i na deser - po tą świetną Epkę warto sięgnąć w dalszej kolejności.
♫♫♫♫
Pierwszy raz spotykam się z opinią, że głos Tibeta jest irytujący ;o
OdpowiedzUsuńNo dla mnie był strasznie na początku, ale się trochę przyzwyczaiłem (najlepiej jest jak nie podnosi głosu :P). Jego barwa jest nie dla każdego, a ja jestem do tego bardzo rygorystyczny w ocenianiu, jeśli chodzi o wokalistów :P
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń