Z racji tego, że nie o wszystkim udało mi się napisać co oglądałem gdzieś tak od października, to postanowiłem w dwóch lub trzech zdaniach podzielić się moimi przemyśleniami na temat danych filmów. Zapewne będę to robił co jakiś czas, by mi się tego nie nawarstwiło za wiele. Z kolei jest to niezła zabawa, by sprecyzować swoje zdanie w tak krótkiej formie.
Happiness, reż. Todd Solondz, rok 1998
Pana Solondza interesują skrajne przykłady - typu pisarka-nimfomanka, jej sąsiad-zboczeniec czy psychoterapeuta-pedofil. Choć fabularnie jest to jednokierunkowe, to trudno nie być pod wrażeniem tej czarnej jak smoła komedii i bezlitosnego dramatu.
★★★½
Wrogowie Publiczni, reż. Michael Mann, rok 2009
Mitologizacja charakteru granego przez Deppa była od początku jasną sprawą, ale film posiada ciekawy aspekt historyczny, bowiem jest to być może pierwszy przykład przestępcy, którego uwielbiały media. Film jest kompetentnie wyreżyserowany i technicznie perfekcyjny jak to bywa u manna, ale nic poza tym. No i skąd te niezdecydowanie, którą kamerą kręcić?
★★½
Pejzaż we mgle, reż. Theodoros Angelopoulos, rok 1988
Przejmujący film drogi o symbolicznym szukaniu ojca oraz dojrzewaniu. Za pomocą dzieci reżyser wyrusza w głąb kraju, by ukazać jakie nastroje panują wśród społeczeństwa i zarazem odwołuje się do jego historii. Jest to interesująca podróż, choć Tarkowskowski rytm opowiadania nie do końca dobrze udało mu się zaabsorbować.
Pierwotnie ocena 3/4, teraz widzę to na 3.5/4 Fragment z Tarkowskowskim rytmem wydaje mi się dzisiaj nie zarzutem, a właśnie plusem.
Kwiat granatu, reż. Siergiej Paradżanow, rok 1968
Każda scena jest jak misternie namalowany obraz. Nasycenie barw w tym poetyckim dziele jest powalające, a symbolika mocno odwołuje się do ormiańskiej kultury i tradycji. Tego nie ogląda się jak film, raczej jak wystawę sztuki.
★★★½
Outer Space, reż. Peter Tscherkassky, rok 1999
Eksperymenty z montażem i dźwiękiem w ciekawej, krótkiej formie. Sam Lynch by nie powstydził się takich pomysłów.
★★★½
Iluminacja, reż. Krzysztof Zanussi, rok 1972
Fascynująco osobliwy film, który ukazuje życie głównego bohatera w sposób chłodny, poddającym go wciąż analitycznemu badaniu. Dydaktyczne wtręty nie pozwalają nam ani na chwilę zapomnieć, że mamy do czynienia z czysto intelektualnym kinem, szukającym sensu egzystencji.
★★★½
Gadające głowy, reż. Krzysztof Kieślowski, rok 1980
Dwa błahe pytania jakie zadał reżyser 44 osobom okazują się na tyle uniwersalne, że bardzo szybko możemy się dowiedzieć wiele o człowieku. Niby mało zaskakujący koncept, ale jakże porusza, bawi i skłania do refleksji.
★★★½
Z punktu widzenia nocnego portiera, reż. Krzysztof Kieślowski, rok 1977
Mnie się to podobuje, tak bym określił ten film za pomocą lekko przekręconej parafrazy słów bohatera. Jego faszystowskie poglądy na temat życia i otaczającej rzeczywistości potrafią jednocześnie niezwykle wzburzyć i rozśmieszyć.
★★★½
Nakarmić kruki, reż. Carlos Saura, rok 1976
Głęboko melancholijny, nastrojowy i intrygujący narracyjnie. Geraldine Chaplin udanie zagrała trzy różne postacie, a mała, główna bohaterka filmu, Ana Torrent jako Ana zachwyca swoim chłodnym, nigdy nie uśmiechającym się wyrazem twarzy. Trochę za dużo przestojów było, bym mógł mówić o wielkim kinie i emocjach.
Ta sama sytuacja co z Pejzażem, pierwszą oceną było 3/4, teraz 3.5/4, a może nawet i więcej. Szczególnie nie rozumiem jak mogłem pisać o przestojach i braku emocji. Cóż, nie jest to łatwy film, więc przynajmniej to mnie jakoś usprawiedliwia.
Jak działa jamniczek, reż. Julian Józef Antonisz, rok 1971
Pokręcona, psychodeliczna animacja, w której trudno wykoncypować o co chodzi, ale wystarczy delektować się tekstami i jego formą. Trudno uwierzyć, że twórca był trzeźwy, gdy to wymyślał.
★★★½
Głupstwa, reż. Jean-Pierre Jeunet, rok 1989
Zabawne i niezwykłe rzeczy, które bohater lubi oraz nie lubi dają dobrą, 8-minutową rozrywkę. W sam raz na odpoczęcie od ataku głupoty ze strony blockbusterowych filmów.
★★★
Żegnaj, Solo, reż. Ramin Bahrani, rok 2008
Oryginalna przyjaźń jaka rodzi się miedzy dwoma mężczyznami pomimo różnicy wieku, koloru skory i poglądów na życie jest odpowiednio skromnie opowiedziana i co najważniejsze pokazuje ich jako ludzi radzących sobie ze swoimi problemami oraz pragnieniami na swój bardzo specyficzny sposób.
★★★
Człowiek, który śpi, reż. Bernard Queysanne i Georges Perec, rok 1974
Niezwykły, hipnotyzujący film, który już wtedy zasygnalizował jedną z największych chorób naszych czasów - samotność. A ta jak wiemy szybko prowadzi do depresji. Paryż nigdy nie był taki pusty, nieprzystępny i odległy jak w tym filmie, gdzie głos z offu wygłasza ból i alienację milczącego bohatera.
★★★½
Obiecaj mi!, reż. Emir Kusturica, rok 2007
Tym razem ilość absurdalnego humoru zadziałała przeciwko Kusturicy, ale gdy wyłączy się logiczne myślenie to można umiarkowaną przyjemność z tego wyciągnąć. Głównie chodzi mi o młodą dziewczynę, która grała Jasną.
★★
Sexlista 101, reż. Daniel Waters, rok 2007
Monogamiści by się załamali, a poligamiści uradowali z takiej listy. Żarty sięgają dna, a traktowanie kobiet jako ładnego akcesorium do łóżka jest jedną z ostatnich rzeczy jakie mi się chce oglądać na ekranie, nawet jeśli wszystko zmierza ku wiadomemu zakończeniu.
★
The Dead i Mothlight, reż. Stan Brakhage, rok 1960 i 1963
Awangarda w takim wydaniu pana Brakhaga to nie moja rzecz najwidoczniej, albo muszę obejrzeć coś innego z jego strony, by w pełni się przekonać o tym.
★½
Tournament, reż. Scott Mann, rok 2009
Odrzuciłem bezsensowność tego filmu dosyć szybko, by przynajmniej czerpać z tego jakąś rozrywkę i nawet to nie dało rady. Kaznodzieja-pijak, seksowna morderczyni z ciężkim sumieniem na tle niesłychanych przekrętów potężnej organizacji w jednej zbitce totalnego chaosu i nieporozumień.
★
Zabójcze ciało, reż. Karyn Kusama, rok 2009
Mamy tu do czynienia z kolejnym przykładem nowej choroby w Hollywood, który nazywam syndromem Megan Fox (wcześniej pojawił się syndrom Christiana Bale). Chodzi mi o nadużywanie wizerunku aktorów, sprawiając wrażenie, jakby grali w każdym większym przeboju kinowym. O ile Bale uraczy nas od czasu do czasu rolą w dobrym filmie, to niesłychanie pociągająca Megan musi zadowalać się rolami typu idiotki-bestii, którą rozsadza estrogen w tym ni to horrorze, ni to komedii dla napalonych nastolatków.
★½
Pierrepoint: Ostatni kat, reż. Adrian Shergold, rok 2005
Zbyt melodramatyczny, a za mało rygorystyczny i surowy. Tak w sumie łzawy film idealnie pasuje na sztandarową produkcję od Hallmarku.
★½
Happiness, reż. Todd Solondz, rok 1998
Pana Solondza interesują skrajne przykłady - typu pisarka-nimfomanka, jej sąsiad-zboczeniec czy psychoterapeuta-pedofil. Choć fabularnie jest to jednokierunkowe, to trudno nie być pod wrażeniem tej czarnej jak smoła komedii i bezlitosnego dramatu.
★★★½
Wrogowie Publiczni, reż. Michael Mann, rok 2009
Mitologizacja charakteru granego przez Deppa była od początku jasną sprawą, ale film posiada ciekawy aspekt historyczny, bowiem jest to być może pierwszy przykład przestępcy, którego uwielbiały media. Film jest kompetentnie wyreżyserowany i technicznie perfekcyjny jak to bywa u manna, ale nic poza tym. No i skąd te niezdecydowanie, którą kamerą kręcić?
★★½
Pejzaż we mgle, reż. Theodoros Angelopoulos, rok 1988
Przejmujący film drogi o symbolicznym szukaniu ojca oraz dojrzewaniu. Za pomocą dzieci reżyser wyrusza w głąb kraju, by ukazać jakie nastroje panują wśród społeczeństwa i zarazem odwołuje się do jego historii. Jest to interesująca podróż, choć Tarkowskowski rytm opowiadania nie do końca dobrze udało mu się zaabsorbować.
Pierwotnie ocena 3/4, teraz widzę to na 3.5/4 Fragment z Tarkowskowskim rytmem wydaje mi się dzisiaj nie zarzutem, a właśnie plusem.
Kwiat granatu, reż. Siergiej Paradżanow, rok 1968
Każda scena jest jak misternie namalowany obraz. Nasycenie barw w tym poetyckim dziele jest powalające, a symbolika mocno odwołuje się do ormiańskiej kultury i tradycji. Tego nie ogląda się jak film, raczej jak wystawę sztuki.
★★★½
Outer Space, reż. Peter Tscherkassky, rok 1999
Eksperymenty z montażem i dźwiękiem w ciekawej, krótkiej formie. Sam Lynch by nie powstydził się takich pomysłów.
★★★½
Iluminacja, reż. Krzysztof Zanussi, rok 1972
Fascynująco osobliwy film, który ukazuje życie głównego bohatera w sposób chłodny, poddającym go wciąż analitycznemu badaniu. Dydaktyczne wtręty nie pozwalają nam ani na chwilę zapomnieć, że mamy do czynienia z czysto intelektualnym kinem, szukającym sensu egzystencji.
★★★½
Gadające głowy, reż. Krzysztof Kieślowski, rok 1980
Dwa błahe pytania jakie zadał reżyser 44 osobom okazują się na tyle uniwersalne, że bardzo szybko możemy się dowiedzieć wiele o człowieku. Niby mało zaskakujący koncept, ale jakże porusza, bawi i skłania do refleksji.
★★★½
Z punktu widzenia nocnego portiera, reż. Krzysztof Kieślowski, rok 1977
Mnie się to podobuje, tak bym określił ten film za pomocą lekko przekręconej parafrazy słów bohatera. Jego faszystowskie poglądy na temat życia i otaczającej rzeczywistości potrafią jednocześnie niezwykle wzburzyć i rozśmieszyć.
★★★½
Nakarmić kruki, reż. Carlos Saura, rok 1976
Głęboko melancholijny, nastrojowy i intrygujący narracyjnie. Geraldine Chaplin udanie zagrała trzy różne postacie, a mała, główna bohaterka filmu, Ana Torrent jako Ana zachwyca swoim chłodnym, nigdy nie uśmiechającym się wyrazem twarzy. Trochę za dużo przestojów było, bym mógł mówić o wielkim kinie i emocjach.
Ta sama sytuacja co z Pejzażem, pierwszą oceną było 3/4, teraz 3.5/4, a może nawet i więcej. Szczególnie nie rozumiem jak mogłem pisać o przestojach i braku emocji. Cóż, nie jest to łatwy film, więc przynajmniej to mnie jakoś usprawiedliwia.
Jak działa jamniczek, reż. Julian Józef Antonisz, rok 1971
Pokręcona, psychodeliczna animacja, w której trudno wykoncypować o co chodzi, ale wystarczy delektować się tekstami i jego formą. Trudno uwierzyć, że twórca był trzeźwy, gdy to wymyślał.
★★★½
Głupstwa, reż. Jean-Pierre Jeunet, rok 1989
Zabawne i niezwykłe rzeczy, które bohater lubi oraz nie lubi dają dobrą, 8-minutową rozrywkę. W sam raz na odpoczęcie od ataku głupoty ze strony blockbusterowych filmów.
★★★
Żegnaj, Solo, reż. Ramin Bahrani, rok 2008
Oryginalna przyjaźń jaka rodzi się miedzy dwoma mężczyznami pomimo różnicy wieku, koloru skory i poglądów na życie jest odpowiednio skromnie opowiedziana i co najważniejsze pokazuje ich jako ludzi radzących sobie ze swoimi problemami oraz pragnieniami na swój bardzo specyficzny sposób.
★★★
Człowiek, który śpi, reż. Bernard Queysanne i Georges Perec, rok 1974
Niezwykły, hipnotyzujący film, który już wtedy zasygnalizował jedną z największych chorób naszych czasów - samotność. A ta jak wiemy szybko prowadzi do depresji. Paryż nigdy nie był taki pusty, nieprzystępny i odległy jak w tym filmie, gdzie głos z offu wygłasza ból i alienację milczącego bohatera.
★★★½
Obiecaj mi!, reż. Emir Kusturica, rok 2007
Tym razem ilość absurdalnego humoru zadziałała przeciwko Kusturicy, ale gdy wyłączy się logiczne myślenie to można umiarkowaną przyjemność z tego wyciągnąć. Głównie chodzi mi o młodą dziewczynę, która grała Jasną.
★★
Sexlista 101, reż. Daniel Waters, rok 2007
Monogamiści by się załamali, a poligamiści uradowali z takiej listy. Żarty sięgają dna, a traktowanie kobiet jako ładnego akcesorium do łóżka jest jedną z ostatnich rzeczy jakie mi się chce oglądać na ekranie, nawet jeśli wszystko zmierza ku wiadomemu zakończeniu.
★
The Dead i Mothlight, reż. Stan Brakhage, rok 1960 i 1963
Awangarda w takim wydaniu pana Brakhaga to nie moja rzecz najwidoczniej, albo muszę obejrzeć coś innego z jego strony, by w pełni się przekonać o tym.
★½
Tournament, reż. Scott Mann, rok 2009
Odrzuciłem bezsensowność tego filmu dosyć szybko, by przynajmniej czerpać z tego jakąś rozrywkę i nawet to nie dało rady. Kaznodzieja-pijak, seksowna morderczyni z ciężkim sumieniem na tle niesłychanych przekrętów potężnej organizacji w jednej zbitce totalnego chaosu i nieporozumień.
★
Zabójcze ciało, reż. Karyn Kusama, rok 2009
Mamy tu do czynienia z kolejnym przykładem nowej choroby w Hollywood, który nazywam syndromem Megan Fox (wcześniej pojawił się syndrom Christiana Bale). Chodzi mi o nadużywanie wizerunku aktorów, sprawiając wrażenie, jakby grali w każdym większym przeboju kinowym. O ile Bale uraczy nas od czasu do czasu rolą w dobrym filmie, to niesłychanie pociągająca Megan musi zadowalać się rolami typu idiotki-bestii, którą rozsadza estrogen w tym ni to horrorze, ni to komedii dla napalonych nastolatków.
★½
Pierrepoint: Ostatni kat, reż. Adrian Shergold, rok 2005
Zbyt melodramatyczny, a za mało rygorystyczny i surowy. Tak w sumie łzawy film idealnie pasuje na sztandarową produkcję od Hallmarku.
★½
Komentarze
Prześlij komentarz