The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble, Here Be Dragons, rok 2009
Drugi album tej holenderskiej formacji wędrującej pomiędzy nu jazzem, dark ambientem i trip-hopem to jeden z przyjemniejszych, jakie było mi dane usłyszeć w tym roku. Już pierwszy utwór na nim, "Lead Squid" dobrze sygnalizuje intrygujące dźwięki jakie czekają na słuchacza. W tym wypadku z pogranicza Massive Attack, gdzie po czterech minutach ładny, nałożony na siebie głos Charlotte Cegarry wprowadza nas w enigmatyczny świat grupy, a tą błogość następnie doskonale przerywają agresywne trąbki. I to co dalej się dzieje, mniej więcej jest utrzymane w tym fasonie. A dzieje się niemało. Mamy coś w stylu Bohren & Der Club Of Gore z większym akcentem na trip-hop i bardziej rozbudowanym instrumentarium; momentami coś z poczynań Ulvera z "Blood Inside", a w utworze "Embers" grupa kręci się nawet gdzieś koło podwórka Portishead, w którym wokalistka niesłychanie przypomina manierę Beth. Mądre wykorzystanie tych inspiracji pozwoliły grupie nagrać bardzo relaksujące dzieło, sprawdzające się szczególnie dobrze w nocy. Jak widać, mrok też może być apetyczny.
♫♫♫½
Przyjacielu, to właśnie mrok smak nadaje.
OdpowiedzUsuńah i dzięki za recenzję. nie jestem ostatnio na czasie a czegoś nowego mi trzeba.
pomyślności
No racja z tym mrokiem :) Sam jestem zwolennikiem klimatów ciążących w tą stronę. Miło mi, że recenzja się do czegoś przydała. :)
OdpowiedzUsuń