Waleria i tydzień cudów, reż. Jaromil Jires, rok 1970
Przykład czeskiej nowej fali w jej najbardziej imaginacyjnej formie, wspaniały film Jiresa (oparty na noweli Nezvala o tym samym tytule z 1935 roku) należy do tego typu baśni filmowych, które są przeznaczone wyłącznie dla dorosłych. Historia kuszącej, 13-letniej Walerii, granej przez Jaroslave Schallerovą, przebudzającej się seksualnie i uwodzonej przez wampiry, księży, kobiety i mężczyzn jest pełna erotycznych scen i nawiązań do horroru, które są pomysłowo ze sobą splecione. Przygody tytułowej bohaterki mają więcej wspólnego ze snem, aniżeli rzeczywistością, więc mogą pojawić się małe trudności z podążaniem za akcją. Na ratunek w tym wypadku przychodzą piękne, malownicze obrazy, rekompensujące jakiekolwiek dystrakcje związane z fabułą. Wizualna mozaikowość przyrody w pewnym stopniu przypomina Bruegla, co w zderzeniu z ukazanymi w filmie, gotyckimi fascynacjami epoki romantyzmu, daje efekt prawdziwej niesamowitości. Co więcej, nad wszystkim unosi się duch surrealizmu, który przemienia obserwowane wydarzenia tak sugestywnie, że oglądanie ich jest zdolne wprowadzić w hipnozę.
Symbolika filmu jest bogata, odnosząca się zarówno do folkowych mitów, jak i religijnych, pięknie przez reżysera przedstawiona (szczególnie zapadł mi w pamięć bielutki pokój bohaterki, w prosty, ale jakże przyjazny dla oka sposób symbolizujący jej czystość i niewinność). Osobną sprawą dzieła jest jego erotyzm. Prócz Walerii mamy cały szereg urodziwych i pociągających dziewcząt oraz kobiet, sportretowanych z niezwykłym, wręcz malarskim kunsztem. Nie rzadko są one nagie i występują w intymnych scenach, dodając obrazowi niezwykłej pikanterii. Ten zmysłowy element intrygująco współgra ze wstawkami grozy, jakie generują kręcące się wokół wampiry. Właśnie one pałają szczególną żądzą wobec Walerii i są przerażającym przypomnieniem największego pragnienia człowieka, czyli wiecznej młodości. Chęć jej zdobycia jest tak ogromna, że nawet najbliższa Walerii osoba nie może się jej oprzeć. Jedynie dziwne zakończenie wywołało we mnie uczucie lekkiego dysonansu, ale nie zmienia to faktu, że Jires nakręcił niezwykłą rzecz. Nie tak wiele znowu przykładów w kinematografii o takiej oryginalności i estetyczności, jaką może się pochwalić "Waleria i tydzień cudów".
★★★★
Komentarze
Prześlij komentarz