Seefeel, Quique, rok 1993
W końcu zabrałem się za album, o którym czytałem tyle pochlebnych opinii i konfrontacja z nim była jak najbardziej przyjemna i udana. Mowa tu o dziele angielskiego zespołu Seefeel, który w pierwszej połowie lat 90-tych proponował wyjątkowo interesującą mieszankę wówczas rozkręcającego się ambient techno i dobiegającego ku swemu kresowi shoegaze. Rezygnacja grupy z dominującej roli gitar na rzecz sekwencera była znakiem czasów, bo za rok przy okazji debiutu Bark Psychosis wybitny angielski krytyk muzyczny S. Reynolds ogłosił nowy styl, zwany post-rockiem. Zaliczenie debiutu grupy do post-rocka odbywać się może na jego teorii, że grają w sposób odległy od przyjętego wzorca rockowego składu, który jest bliższy "pastelowej" oprawie dźwiękowej. Loopy gitar wspaniale są wkomponowane w tło, będąc dodatkiem, który kreuje wspomniany w tytule marzycielski nastrój. Zresztą pełno tu wyjątkowo ciepłych, wręcz namacalnych barw. Przykładem może być chyba najpiękniejszy fragment "Quique", w postaci utworu "Signals", gdzie śliczna melodia przez ponad 5 minut wprowadza w błogi stan i tylko szkoda, że nie trwa kolejne 5 minut dłużej. W pewnym sensie niektóre pomysły antycypują dokonania Wolfganga Voigta, jeśli mogę tak daleko wybiegać w przyszłość i charakterystykę gatunku ambient techno. Wokal pani Peacock, który pojawia się sporadycznie jest miłym dream-popowym wypełnieniem dla muzyki. Jest to zarazem jedyny element płyty, który ma styczność powiedzmy z grupami jak Cocteau Twins. Otwierający płytę utwór "Climactic Phase No.3" dla przykładu nie jest daleko od tego co robił pod koniec lat 80-tych Spacemen 3, zaś inne mogą przywoływać dokonania z rok wcześniej wydanego albumu Aphex Twin. Nie zmienia to faktu, że wykorzystując dobre wzorce, Seefeel nagrał kapitalny album, który nie tylko całkiem dobrze oparł się próbie czasu, ale również zachęca mnie do dalszej eksploracji dokonań grupy.
♫♫♫♫
Komentarze
Prześlij komentarz