Svarte Greiner, Knive, rok 2006
Niepokojąca muzyka, łącząca eksperymentalne wycieczki z użyciem żywych instrumentów i dark ambientowego krajobrazu z pogranicza "Heresy" Lustmorda w mniej mrocznym, a bardziej cmentarnym wydaniu. Genialnie artysta użył kobiecych głosów w kilku utworach jako nawiedzonego tła, co nie jeden przedstawiciel z rejonu Darkwave czy gotyckiego rocka mógłby mu pozazdrościć. Czasem słyszę tutaj pomysły bardziej szalonych artystów niemieckich, jak wczesny Cluster czy Faust w chociażby utworze "My Feet, Over There". A może duch Stockhausena wisi nad wszystkim? Momentami też, jak w piątym utworze przypominają mi się niektóre klimaty Spring Heel Jack z płyty "Amassed" (typu rwanie kartki). Horrorowe inklinacje muzyki są głównym smaczkiem dla mnie w obcowaniu z nią, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że jedynym. Na pewno zostałem zaskoczony, bo słyszałem zespół pana Erika Skodvina, Deaf Center i nie byłem szczególnie zachwycony, choć muzyka zła nie była. Wpływów tamtej grupy artysta się nie pozbywa, co udowadnia ostatni utwór na płycie, który należy zarazem do najlepszych. Co tu dużo więcej mówić. Świetna płyta od początku do końca. Coś w sam raz na święto zmarłych.
♫♫♫♫
Komentarze
Prześlij komentarz