Video Benny'ego, reż. Michael Haneke, rok 1992
Pamiętam czasy, gdy jako młody chłopak chodziłem do wypożyczalni kaset wideo. Mnóstwo horrorów wtedy oglądałem, często z kaset, których jakość pozostawiała wiele do życzenia (tak nic nie przebiło kopii "Czasu Apokalipsy", z jaką miałem do czynienia trochę później). Niespodziewany powrót do tamtych czasów zaoferował mi główny bohater drugiego filmu uznanego reżysera austriackiego, Michaela Hanekego. Ten kilkunastu letni chłopak o imieniu Benny ma obsesję na punkcie kamery wideo oraz kaset. Codziennie wypożycza jakiś film i ogląda go po kilka razy. Niemalże bez przerwy włączony jest telewizor, w którym co jakiś czas migają nam ówczesne wiadomości ze świata. Jedynym elementem, który trochę zmącił nam w sumie dosyć spokojny obraz, było nagranie na samym początku filmu, ukazujące ojca Benny'ego zabijającego świnię, które on cofa i spowalnia, by obejrzeć jeszcze raz. Jak się okazuje wszystko jest w porządku do czasu dnia, w którym jego rodzice wyjeżdżają na weekend. Zaprasza wtedy nieznajomą dziewczynę do domu. Jako osoba nie rozróżniająca zbyt dobrze granicy między rzeczywistością, a fikcją, doprowadza do tragedii. I zaczyna się największy koszmar. Mianowicie, chodzi tutaj o rolę rodziców. Ich bierne stanowisko wobec syna można było zaobserwować już od początku, ale teraz w pełnej okazałości widać ogromne rysy na ich obliczu. Przedmiotowe traktowanie własnego syna, wynikające z ich silnego przywiązania do własnej reputacji oraz kontynuowania udanych karier, może prawdopodobnie służyć jako główne wyjaśnienie jego rozchwianego stanu emocjonalnego i niezdrowego zagłębienia się w świat widziany kamerą wideo. Tudzież frustracja jaka wynikła z braku odczucia akceptacji od nich wzmogła w nim jedynie chęć zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę (nawet, jeśli miałyby to być drastyczne środki). Oczywiście wszystko to się interesująco zazębi w konkluzji filmu, która ukaże nam Benny'ego jako nastolatka o niezwykle chłodnej, wyrachowanej osobowości, coś na zasadzie lustrzanego odbicia rodziców.
Haneke już w tym filmie zawarł całą kwintesencję swojego późniejszego stylu: Beznamiętnie prowadzona narracja; dominujący wizualnie szary, zimny odcień; mistrzowskie, statyczne kadry, w których najważniejsza akcja odbywa się często po za tym co widzimy, oraz rzadki lub zupełny brak używania ścieżki dźwiękowej, by mocniej spotęgować napięcie. Można tu odnaleźć sporo ujęć z ręki lub kamery umieszczonej w jednym miejscu (co przypomina późniejsze arcydzieło "Ukryte"). Ogólny ton i klimat filmu przywołują mi na myśl dokonania Roberta Bressona, a scenę handlowania podczas śpiewu chłopięcego chórku odebrałem jako cytat z jego słynnego dzieła "Kieszonkowiec". "Video Benny'ego" niestety ma pewne istotne wady, które powstrzymują mnie przed daniem wyższej oceny. Problem tkwi w drugiej połowie filmu, kiedy Benny wraz z matką nagle musiał wyjechać do Egiptu. Wtedy skrupulatnie budowana fabuła zaczęła trochę się rozpadać i nużyć. Również napięcie znacznie straciło na sile, ale powiedzmy, że finał w jakimś stopniu zrekompensował te niedociągnięcia.
Świetny Arno Frisch jako Benny okazał się intrygującym preludium do postaci, którą zagrał w najsłynniejszym i najokrutniejszym filmie reżysera, czyli "Funny Games". Tam manipulował widzem i grał na jego emocjach równie skutecznie, co na swoich ofiarach. W "Video Benny'ego" za to udała mu się sztuka uchwycenia alienacji i zniewolenia swojego bohatera przez fikcyjny świat w sposób niemalże perfekcyjny.
★★★
Komentarze
Prześlij komentarz